Pokazywanie postów oznaczonych etykietą crossover. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą crossover. Pokaż wszystkie posty

18 listopada 2022

Wehrmacht – Shark Attack [1987]

Wehrmacht - Shark Attack recenzja reviewW czasach, kiedy gatunki się dopiero formowały, wiele grup prześcigało się w tym, która zagra najszybciej i najostrzej. Wśród wielu pretendentów do tytułu, do historii przeszedł m.in. Wehrmacht, jako kultowy reprezentant Crossover/Thrash, gdzie wiele elementów ich muzyki dało podwaliny pod Grindcore jak i Death Metal, czyniąc ich honorowymi bohaterami ekstremalnego Metalu, nawet jeśli sama grupa ideowo miała luźne podejście, czyli tzw. 3 x P — pizza, piwo i panienki — wartości bardzo ważne dla dorastającej młodzieży zarówno wtedy, jak i teraz (pewne rzeczy się nigdy nie zmieniają). Zresztą wystarczy popatrzeć na okładkę albumu – brudny wojownik Metalu surfujący na rekinach w kanałach – koncept nie do przebicia.

Ich debiutancki album był wydany przez New Renaissance Records – wytwórnię, o której wypadałoby napisać osobny artykuł, jako że miała kluczowe znaczenie dla Pierwszej Fali Death Metalu. Dość wspomnieć, że wydali m.in. debiut Necrophagii, albo składankę „Satan’s Revenge III” (pierwsze oficjalne wydawnictwo Morbid Angel, oraz Necrovore). Zresztą ich cały katalog zawierał w dużej mierze zespoły będące istotnym pomostem między Thrash a Death Metalem (poza wymienionymi wcześniej, dość wspomnieć o np. Post Mortem, Blood Feast, Dream Death, czy takim The Unsane, choć to nie wszystko).

I czasem zastanawiam się, na ile kultowy status albumu wynika z samej prędkości i agresji, a na ile z talentu muzyków. Nie brakuje jednakże atrakcji na płycie, można usłyszeć na niej następująco: motyw z filmu „Szczęki”, odgłosy rzygania w toalecie, popisy gitarowe w jakże oczywistym numerze „Fretboard Gymnastics”, dużo hymnów młodości, troszkę wojennych tematów i różne rozkminy na losowe tematy życiowe. Opakowane jest to w sprawnie wymyślone i cięte jak salami riffy i napastliwą perkusję, która brzmi jakby miała się zaraz rozlecieć.

Produkcji brakuje wiele do ideału i nawet remaster nie jest w stanie naprawić wszystkich niedociągnięć, a i całościowo też album stosunkowo szybciutko się zwija, nie zostawiając też aż tak wiele mięsa, aby się nasycić. Zważywszy jednak na to, że choć się nie wychowałem w tamtych czasach, a mimo to mam nostalgię do Shark Attack, to można nieśmiało mówić o pewnej magii, która pozwala wybaczać wszelkie braki i zrozumieć, dlaczego jest to tak bardzo ceniona płyta.

A jako, że raczej nie zamierzam recenzować drugiego ataku Wehrmachta („Biermacht”), to potraktujcie ocenę końcową jako równoznaczną z podsumowaniem całej ich twórczości. Dość tylko wspomnieć, że sequel, choć lżejszy, kontynuował myśl zawartą na debiucie, czasami nawet jeszcze bardziej humorystycznie i szybciej.


ocena: 8/10
mutant
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/WehrmachtOfficial
Udostępnij:

20 grudnia 2014

Acrophet – Corrupt Minds [1988]

Acrophet - Corrupt Minds recenzja reviewW ciągu paru ostatnich miesięcy kilkunastokrotnie wybieraliśmy się w podróż w czasie do źródeł metalowego grania, za każdym niemal razem przypominając zapomniane albumy równie zapomnianych zespołów. Nie inaczej będzie dziś, bo na tapetę wędruje debiut amerykańskiego kwartetu Acrophet – zespołu który nagrał zaledwie dwa longlepje, dwa, ale za to jakie. Niestety nie dość często na łamach naszego bloga gości crossover, może więc najwyższa pora coś z tym zrobić – tak, w ramach noworocznych postanowień. Tym bardziej, że — jak dowodzi opisywany dziś krążek — muzyka to często bardzo zacna i będąca przyjemną odmianą od zwykle recenzowanych przez nas albumów. Jest jeszcze jeden powód, dla którego warto zapoznać się akurat z twórczością chłopaków z Wisconsin, a mianowicie taki, że pocinają oni techniczną odmianę tegoż stylu, ba, są nawet jednymi z jego pionierów. Tyle tytułem wstępu. Corrupt Minds to nieco ponad pół godziny dość żywiołowej i buńczucznej muzyki brzmiącej jak skrzyżowanie Anthrax z Dark Angel z punkowym feelingiem. Słucha się tego naprawdę przyjemnie, bo muzycy Acrophet stawiają przede wszystkim na — ogólnie pojęte — dobre granie, które bierze się nie skądinąd jak z połączenia żywiołowej motoryki z łatwo wpadającymi w ucho motywami, gdzie techniczne zagrywki zdają służyć się uszlachetnieniu przekazu, podniesieniu jego rangi, ale także urozmaiceniu muzyki i chęci uczynienia jej ciekawszą. Co i rusz zarzucają muzycy riffem, który brzmi jak wyjęty z innej bajki (wszak punk do specjalnie skomplikowanych nie należy), ale robią to z takim wyczuciem i znawstwem, że brzmi to bardzo naturalnie i pasuje do założonej koncepcji. Bardzo ciekawie w takiej konfiguracji instrumentalnej brzmią wykrzykiwane wokalizy, które dodają zespołowi zadziorności oraz buntowniczego szlifu, a także odejmują kilka lat. Zebrane w całość zatytułowaną Corrupt Minds wykrzykiwane społecznie zaangażowane teksty, thrashowe tempa i ogólna bezpardonowość oraz techniczne smaczki, gęsto zaścielające trzydziestominutowe wydawnictwo, tworzą ciekawy i dość nieoczywisty twór muzyczny. W przeciwieństwie bowiem do wielu innych crossoverowych aktów, muzycy Acrophet równie wiele uwagi co przesłaniu poświęcają i formie, nie przekombinowując w żadną stronę. Dlatego krążek nie nudzi się zbyt szybko, co jest częstym problemem zespołów tej proweniencji i zasiada się do niego raczej często i raczej na kilka rundek. I choć żaden z kawałków hitem ex definitone nie jest, każda z trzynastu kompozycji oferuje końską dawkę rasowego grania.


ocena: 7,5/10
deaf
Udostępnij:

22 marca 2010

Immortal Cringe – Undying Fear [2001]

Immortal Cringe - Undying Fear recenzja reviewDziś, w kolejnym odcinku z serii „Poznaj sąsiadów swych hamerykańskich”, na tapetę wędruje kapelka o wdzięcznej nazwie Immortal Cringe. Warto jednak zaznaczyć, że panowie nie mają wiele wspólnego ze swoimi ponurymi imiennikami z mroźnej Norwegii. No, może poza tym, że też obrali sobie granie muzyki za grządkę do obrabiania po godzinach pracy. I w tym miejscu należy po raz pierwszy wspomnieć, że panowie wiedzą do czego służą gitary i perkusja. Co więcej, pozwolili sobie panowie poświęcić więcej czasu (który inaczej spędziliby na PIS-owskim grillu lub innych domowych pracach) na szlifowaniu umiejętności instrumentalnych, co doskonale słychać na albumie. Undying Fear — bo tak nazywa się ich jedyny dotychczas pełny album — to kawał dobrej, crossoverowej, technicznej muzy. Rozpoczynające płytkę intro nie zapowiada milusiego, półgodzinnego spektakliku muzycznego. Drugi na płycie „Diminished” to ciekawe ziółko – pierwsza jego część to elegancka jazda z porządnymi riffami i ładnym wokalem, o którym słów kilka za moment, a druga to kapitalna jazzowa wstaweczka rodem z Cynica czy Gordian Knota. Wokale, o których przed linijką wspomniałem, to niespotykane zbyt często w technicznym graniu, skandowane wersy, przypominające bardziej jakieś hip-hopowe klimaty. Jednak Ty, drogi Czytelniku, jesteś zapewne umysłem światłym i zauważysz w tym szaleństwie metodę. Na wyróżnienie zasługuje także kawałek opatrzony tytułem „BC”, który to jest instrumentalnym popisem kapel-członków. Widać, na jego przykładzie, że nie jest im obca wszechstronna znajomość muzycznego rzemiosła i potrafią, bez większego problemu, zagrać latynopodobny kawałek w awangardowym wydaniu. Kolejne kawałki to przykład solidnego, ciekawie skomponowanego i poprawnie zagranego technicznego crossovera. Gitarki pracują rzęsiście, basista ładnie nadgania, czasami wybijając się z jakąś ciekawą nutą na pierwszy plan, bębniarz kombinuje jakby to zaskoczyć swoich kolegów, wokalista coś sobie pokrzykuje i, o dziwo, wszystko się ładnie kupy trzyma. Poza tym, chłopaki, nie raz pokazują, że jazzowo im w duszy, a niektórym nawet klasycznie. Co najlepsze, to fakt, że płytka sama się słucha i po pół godzinie ma się ochotę na kolejne przesłuchanie. Czy są jakieś minusy? Poza okładką, która wybitnie się z wymiotem niektórym kojarzy i niekiedy nie najlepszym dźwiękiem w dolnych partiach, to raczej nie. Tylko się, kurcze, głupio kończy… Ale to hamerykanie – oni nawet nie wiedzą, co to są zakręty.


ocena: 8/10
deaf
Udostępnij: