1 czerwca 2025

Yattering – Human’s Pain [1998]

Yattering - Human’s Pain recenzja reviewZanim Yattering stworzył przełomowy „Murder’s Concept” i zwrócił na siebie uwagę (death) metalowego świata, po prostu se był – egzystował w głębokim podziemiu jak tysiące innych niewybijających się niczym kapel: klepał kolejne demówki, grał lokalne koncerty i w zasadzie tyle. Po paru latach szarpaniny z niesprzyjającymi realiami zespół dochrapał się jednakowoż debiutu — wydanego przez zupełnie nieistotną Moonlight Productions — który… przeszedł bez echa. Brak wymiernego sukcesu Human’s Pain można zrzucić na karb kiepskiej koniunktury, skromnej promocji czy nieprzychylności mediów, ale można wskazać też coś bliższego prawdy – ten materiał dupy nie urywa.

Human’s Pain to nieco ponad 40 minut dość brutalnego i mocno zagęszczonego death metalu, w którym dużą rolę odgrywa element ledwie kontrolowanego chaosu. Yattering stawia tu przede wszystkim na intensywny wygar, upakowane częstymi zmianami tempa struktury, efektowne techniczne zagrywki i szalone, a przy tym zaskakująco urozmaicone wokale. W związku z tym kompozycje zawarte na albumie do czytelnych czy najprostszych nie należą, co samo w sobie nie byłoby żadnym problemem, gdyby tylko były bardziej wyraziste. Niestety, pomimo naprawdę wielu kombinacji kawałki nie powodują żadnych uniesień ani nie zapadają w pamięć. Nawet najciekawszy w zestawie „Lost Within” trudno uznać za hit. Ktoś mógłby powiedzieć, że to taka specyfika stylu, a jednak Cryptopsy, do którego Yattering tu najbliżej, potrafili pisać wpadające w ucho wyziewy.

W każdym z utworów z Human’s Pain występuje sporo całkiem udanych pomysłów i nieszablonowych zagrywek, ale nie tworzą one spójnej, przekonującej całości; istnieją obok siebie i nie są w stanie należycie skupić uwagi. Brakuje mi tu ciągłości idei, podążania za rozpoczętym motywem i aranżacyjnej płynności. Mimo iż muzycy Yattering są co najmniej ogarnięci (zwłaszcza Ząbek!), to trochę się miotają – raz próbują zrobić coś nowoczesnego, ostro kombinując, raz uskuteczniają zwyczajną mielonkę w typie klasycznego death metalu – a to wszystko w obrębie jednego numeru. O ile każde z tych podejść osobno może się podobać, to wymieszane w przypadkowych proporcjach już nie przekonują.

Debiut Yattering nie jest dla mnie krążkiem, do którego warto jakoś szczególnie często wracać, bo zawiera zaledwie zalążki tego, czym zespół zasłynął/zachwycił później. To solidna robota, przyzwoicie wyprodukowana, ale bez znaczących przebłysków.


ocena: 6/10
demo

inne płyty tego wykonawcy:

Udostępnij:

3 komentarze:

  1. Mocno patriotycznie widzę ostatnio, ale to bardzo dobrze. Takie kapele trzeba przypominać, a Yattering wiadomo totalna miazga i zniszczenie. Chociaż szczyt szczytów nastąpił na "Genocide", gdzie brutalność wystrzeliła na 200%. Ciekawe czy też coś skrobniesz o "III" hehe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marne szanse, Yattering się skończył na "Kill 'Em All"

      Usuń
  2. ja bym chciał więcej brudów na mario, aczkolwiek, człowiek, który jest prymitywny, używa pozwów sądowych. wiele rzeczy wypadałoby pokazać aczkolwiek trzeba będzie używać słowa kubuś, zamiast mario, itp itd. bo to, że yattering został zniszczony, gdzie nawet Darski vel Behemoth, wspierał Yattering, to jest jedno, natomiast, nawet USA zna ten zespół, tak więc mówimy o niewykorzystanym potencjale, bo amerykanie byli zdziwieni, że ten zespół tak po prostu zniknął

    OdpowiedzUsuń