29 października 2023

Groinchurn – Sixtimesnine [1997]

Groinchurn - Sixtimesnine recenzja reviewGroinchurn zaistniał w świadomości słuchaczy w 1994 roku, kiedy do piachu poszedł poprzedni zespół Afrykanerów, deathmetalowy Sepsis. W okrojonym składzie i z nową koncepcją na granie chłopaki zaczęli od najbardziej typowo napalmowego grindu, jaki tylko można sobie wyobrazić; fakt, dość sprawnie zagranego, ale raczej bez polotu i śladu własnej tożsamości. Na szczęście już po roku działalności i serii splitów i demówek muzycy dojrzeli do tego, żeby pójść do przodu i wzbogacić klasyczną łupankę paroma odjechanymi czy też mniej standardowymi zagrywkami.

Jako że pomysł wypalił, Groinchurn konsekwentnie rozwijali nowe idee na kolejnych wydawnictwach, co w prostej linii doprowadziło ich do nagrania debiutanckiego krążka. Krążka na tyle dobrego w swojej kategorii, że traktowanie go wyłącznie jako egzotycznej ciekawostki byłoby zniewagą dla jego twórców. Groinchurn na Sixtimesnine to już zespół w pełni świadomy swojego stylu, z własnym brzmieniem, oryginalny i niebojący się sięgać po kontrowersyjne rozwiązania. No i z jajami, bo przypierdolić jak na grindersów przystało też potrafią, choć nie raz i nie dwa udowadniają, że w tym gatunku nie trzeba grać na jedno kopyto.

Afrykanerzy, mimo młodego wieku i dość oczywistych inspiracji (Brutal Truth, Napalm Death, Carcass, Disharmonic Orchestra…), potrafili w ramach grindu zrobić coś świeżego i charakterystycznego tylko dla siebie, mieszając klasyczne brutalizmy z wieloma pokręconymi zagrywkami i odgrywając całość z niebywałym luzem. Na szczególną uwagę zasługuje tu praca gitary, zwłaszcza gdy zaczyna się rozmywać i przechodzi w tryb narkotycznego „bujania”, jak choćby w otwierającym płytę „The Answer Is 42”. W ogóle mocną stroną Sixtimesnine są liczne urozmaicenia, które nie dość, że potrafią zaskakiwać, to dodają muzyce specyficznego kolorytu i sprawiają, że o monotonii nie może być mowy. Tu każdy kawałek jest „jakiś” i różni się od pozostałych, a przez to łatwo go przywołać w pamięci.

Strona techniczna Sixtimesnine nie budzi najmniejszych zastrzeżeń, a zważywszy na ekspresową realizację (nagrania zajęły chłopakom bodaj cztery dni) nawet trochę imponuje poziomem. Brzmienie jest profesjonalne i bardzo selektywne, a produkcja daje radę przy wszelkich stylistycznych przeskokach, jakich na płycie nie brakuje. Jedynym minusem materiału jest jego długość – całość jest krótka, bardzo krótka, krótsza nawet niż to, co pokazuje wyświetlacz (a pokazuje 32 minuty), bo po ostatnim normalnym kawałku władowano 6 minut ciszy przed tak zwanym ukrytym utworem, który notabene może ortodoksom nielicho podnieść ciśnienie…

Groinchurn pokazali na Sixtimesnine wszystkie swoje atuty, a już na pewno ogromny potencjał, więc zachodzę w głowę, czemu nie zostali z miejsca wciągnięci to szalonej trzódki Relapse – wszak pasowali tam jak mało kto.


ocena: 7,5/10
demo
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/groinchurn

inne płyty tego wykonawcy:

podobne płyty:

Udostępnij:

1 komentarz: