31 sierpnia 2017

Ossuary Anex – Mutilation Through Prayer [2016]

Ossuary Anex - Mutilation Through Prayer recenzja okładka review coverDebiut tej rosyjskiej ekipy nie był krążkiem przesadnie zajmującym i całkiem zasłużenie przepadł w rankingach, podsumowaniach i pamięci słuchaczy. Chłopaki chyba wzięli sobie to do serca i uczciwie przepracowali cztery lata przerwy między płytami, toteż Mutilation Through Prayer jest już materiałem o niebo lepszym i jeszcze mocniej zatopionym w brutalnym amerykańskim death metalu, zatem każdy miłośnik takiej dość technicznej sieczki w (najwyżej) średnich tempach znajdzie tu coś dla siebie. Chodzi mi naturalnie o maniaków szperających w zasobach podziemia, bo właśnie stamtąd pochodzi większość inspiracji Ossuary Anex, natomiast poziom uprawianego przez nich hałasu sytuuje ich gdzieś na granicy drugiej i trzeciej ligi. Na Mutilation Through Prayer słychać echa m.in. Inherit Disease, Gorgasm czy Pyrexia, jednak po uważniejszej analizie wyszło mi, że Rosjanie baaardzo by chcieli być jak Visceral Bleeding. Problem w tym, że Szwedzi udowodnili, że oprócz wgniatającego brzmienia i wielkich umiejętności mają też ostro najebane we łbach. Ossuary Anex póki co dysponują tylko solidnym brzmieniem i dobrą techniką, kompozytorsko są tacy sobie, czyli bardzo standardowi, choć ambicje mają zauważalnie większe. Największy plus Mutilation Through Prayer widzę w tym, że cały zespół dokłada starań, żeby odróżnić się od swych pobratymców grających typowy wyeksploatowany brutal death. Najbardziej to słychać w pracy gitary basowej, bo akurat ten instrument uwypuklili tak mocno, żeby nikt przypadkiem nie przeoczył, jak bardzo Sergey potrafi zaszaleć. No i szaleje, tylko po pewnym czasie (zbyt krótkim, jeśli chcecie znać moje zdanie) wszystkie wygibasy zaczynają się zlewać w jedno i trudno tak naprawdę wskazać, czym poszczególne utwory (przydługie swoją drogą) różnią się od siebie. W imię oryginalności (?) postawiono na bas kosztem gitary i, niestety, czytelności samych utworów. Natłok dźwięków jest duży, pomysłów zespołowi też nie brakuje, ale Ossuary Anex poruszają się w bardzo wąskich ramach i chyba jeszcze nie wiedzą, jak je odrobinę ponaginać do swoich potrzeb. Jeśli starczy im wytrwałości, to i twórcza odwaga przyjdzie z czasem. Na razie nie jest źle, ale mimo wszystko Mutilation Through Prayer to jednak pozycja dla mocno wkręconych rzeźników.


ocena: 6,5/10
demo
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/OssuaryAnex/
Udostępnij:

25 sierpnia 2017

Antropofagus – M.O.R.T.E. – Methods Of Resurrection Through Evisceration [2017]

Antropofagus - Methods Of Resurrection Through Evisceration recenzja okładka review coverO naiwny ja! Liczyłem, że po udanym powrocie na scenę Antropofagus wykorzysta swoją drugą szansę i już na stałe zagości wśród wielkich włoskiego death metalu, a tu dupa. Coś poszło nie tak i następcę "Architecture Of Lust" dostaliśmy dopiero po pięciu latach oczekiwania, więc zespół musi praktycznie od początku budować swoją reputację porządnego napierdalatora. Dodatkowa trudność polega na tym, że Antropofagus na "Methods Of Resurrection Through Evisceration" to trochę inna grupa niż na poprzedniku – bardziej surowa, obskurna i podziemna; bliższa Septycal Gorge czy Putridity aniżeli Hour Of Penance i Hideous Divinity, z którymi wcześniej mieli dużo wspólnego. Dla niektórych taka metamorfoza/uwstecznienie może być problemem, ale zaręczam, że warto poświęcić tej płycie trochę czasu i się w nią odpowiednio wgryźć, bo to wygrzew na naprawdę wysokim poziomie. Jeśli chodzi o zmiany, najbardziej rzucającym się u uszy elementem jest bardzo szorstkie i nieco zbyt spłaszczone brzmienie. Obowiązki speca od dźwięku wziął na siebie Davide Billia i wykonał dobrą robotę (jak to ma w zwyczaju), jednak — co może być kwestią braków sprzętowych — nie uzyskał aż takiej masywności, jaką mógł się pochwalić obrobiony w Hertzu "Architecture Of Lust". Dlatego też przy pierwszym kontakcie "Methods Of Resurrection Through Evisceration" może się wydawać materiałem mniej brutalnym od poprzednika, a już na pewno nie tak bezpośrednio jebiącym. Następna sprawa, która pogłębia wrażenie spuszczenia z tonu, to wyraźne uproszczenie muzyki i pchnięcie jej w zaskakująco klasyczne rejony, czego najlepszym dowodem jest precyzyjnie odegrany cover Malevolent Creation. Przyznaję, że nie spodziewałem się po Antropofagus odpuszczenia technicznego aspektu ich twórczości. Myślałem raczej, że Meatgrinder będzie chciał uwydatnić swoje umiejętności coraz to bardziej pojebanymi partiami, a tu guzik – riffy są prostsze, struktury tradycyjne i dość przejrzyste, a solówki to tyko niewiele znaczący dodatek do całości. Mimo tego "Methods Of Resurrection Through Evisceration" ma swoją moc i chłoszcze dupsko jak przystało na brutalny death metalowy krążek. Jeśli ktoś nie wierzy, to mogę dodać, że to największy i najszybszy wyziew spośród tych, w których ostatnio maczał paluchy Brutal Dave – a mowa o Hour Of Penance i Beheaded. I choć niekoniecznie tego oczekiwałem po Antropofagus, "Methods Of Resurrection Through Evisceration" absolutnie nie mogę nazwać rozczarowaniem. To jeden z nielicznych przypadków, kiedy inne nie oznacza gorsze.


ocena: 8/10
demo
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/antropofagus.official

inne płyty tego wykonawcy:

podobne płyty:

Udostępnij:

19 sierpnia 2017

Suffocation – ...Of The Dark Light [2017]

Suffocation - ...Of The Dark Light recenzja reviewJak ten czas zapieprza! Nie tak dawno jarałem się świeżutkim „Pinnacle Of Bedlam”, a tu Suffocation atakuje kolejnym albumem. Naprawdę trudno w to uwierzyć, że te krążki dzielą aż cztery lata! W międzyczasie Amerykanie nie próżnowali, co oczywiście najbardziej widać po składzie, który został poważnie odmłodzony. Do tego stopnia, że jest w tym coś zabawnego – wszak w momencie wydania „Effigy Of The Forgotten” ani Erica Morotti ani Charlie’go Errigo nie było nawet na świecie (a być może i w planach), natomiast kiedy ruszyli do podstawówki, zespół już nie istniał. Jak się okazało, wiek tej dwójki nie stanowił wielkiej przeszkody w fachowym wypełnianiu przez nich obowiązków Muzyka Suffocation, choć żeby była jasność – ich wkład twórczy w …Of The Dark Light jest raczej niewielki, a do poziomu poprzedników jeszcze trochę im brakuje. Dotyczy to zwłaszcza Erica, który cierpi na główną przypadłość młodych perkusistów – nie wie, jak w atrakcyjny sposób zagospodarować zwolnienia, więc gra rzeczy proste i dosyć nieciekawe, czego przykład mamy już w pierwszym z brzegu „Clarity Through Deprivation”. Ale nic straconego, jeśli chłopak utrzyma posadę, będzie miał szansę się poprawić. Druga, znacznie poważniejsze kwestia, która mi nie robi w związku z …Of The Dark Light to brzmienie tego materiału – bardzo sterylne, przesadnie wypolerowane i pozbawione należnej zespołowi mocy (i dołów), zwłaszcza w wolnych partiach, które powinny miażdżyć. Niestety, wyraźnie czuć tutaj chęć wpisania się w panujące na brutalnej scenie — a dla mnie niezbyt zrozumiałe — tendencje, a to duży błąd. Kurwa, to Suffocation mają ustanawiać standardy i być wzorem do naśladowania, a podążanie za modą, w dodatku tak głupią, jest w ich przypadku zdecydowanie nie na miejscu. Te dwa zgrzyty przesądzają o tym, że oceniam album niżej niż „Pinnacle Of Bedlam”. A dlaczego i tak wysoko? To proste – Suffocation (a konkretnie Hobbs i Boyer) ponownie stworzyli kawał bardzo porządnej muzyki – brutalnej, intensywnej i pogmatwanej. Nie spodziewajcie się jednak po …Of The Dark Light jakichś znaczących zmian czy nowości względem poprzednika – cała jazda odbywa się w ramach udoskonalanego latami stylu zespołu, w którym zawsze jest dość miejsca na ostry dopierdol, jak i techniczne szaleństwa. Kto więc raz się już wkręcił w muzykę Suffocation, ten i tym razem będzie miał sporo powodów do radości i trząchania kłakami. Pozostali mogą sobie ten krążek darować. Aha, w ramach rewitalizacji staroci z „Breeding The Spawn” wzięto na warsztat „Epitaph Of The Credulous”.


ocena: 8/10
demo
oficjalna strona: www.suffocationofficial.com

inne płyty tego wykonawcy:

Udostępnij:

3 sierpnia 2017

Anasarca – Survival Mode [2017]

Anasarca - Survival Mode recenzja okładka review coverCzęść z was zapewne pamięta ten niemiecki zespół, który w swoim czasie był mocnym punktem tamtejszej death metalowej sceny. Niestety niedługo po wydaniu „Dying” i paru koncertach o Anasarca słuch zaginął. Kapela zawisła w próżni i trwała w tym stanie do 2011 roku, kiedy to głównodowodzący Michael Dormann przystąpił do prac nad nowym materiałem i powoli zaczął się rozglądać za kolegami do składu. Na rezultaty w postaci demówki trzeba było poczekać aż do 2015, jednak później poszło już chyba z górki, bo niedawno Survival Mode trafił pod strzechy. Zespół powrócił w pełnej krasie, choć tak naprawdę po nowym krążku w ogóle nie słychać, żeby kiedykolwiek gdzieś odchodził, a już zwłaszcza na kilkanaście lat. Na czwartym albumie Anasarca mamy do czynienia z bezpośrednią i jakże logiczną kontynuacją tematów z „Dying” – muzyka jest zatem szybka, gwałtowna i stosunkowo nieskomplikowana. Powiewu nowoczesności nie odnotowałem. Krokiem naprzód, a przynajmniej najbardziej odczuwalną różnicą między Survival Mode a poprzednikiem jest ogólny stopień chwytliwości. Wcześniej twórczość Niemców była nieco jednowymiarowa i nastawiona przede wszystkim na atak. Obecnie grają odrobinę mniej ekstremalnie, ale za to z większym wyczuciem; nie boją się już zwolnić tempa ani wpleść tu i ówdzie jakiegoś melodyjnego riffu. Wyszło im to zdecydowanie na dobre, bo w utworach jest teraz więcej punktów zaczepienia, wybijających się fraz (także refrenów) i przede wszystkim przestrzeni, dzięki czemu mamy tu dziewięć osobnych kawałków, nie zaś 35-minutowy festiwal blastów. Zaznaczam przy tym, że zespół wcale nie stracił na brutalności tyle, ile może wynikać z mojego opisu – Anasarca wciąż prezentuje tradycyjnie jebiący metal śmierci, tyle że bardziej urozmaicony niż w przeszłości. I bardziej cannibalistyczny, bo nie da się ukryć, że spoooro świdrujących riffów (zwłaszcza tych w wolniejszych partiach) mocno zalatuje twórczością Alexa Webstera i spółki. Mnie to nie przeszkadza, bo Niemcy umiejętnie wymieszali je z typowym dla siebie napieprzaniem na wysokich obrotach, a sam materiał zyskał w ten sposób na świeżości. Wobec powyższego powrót Anasarca odbieram bardzo pozytywnie – panowie potrafili zaskoczyć, a ja na Survival Mode dostałem więcej, niż oczekiwałem. Na koniec warto wspomnieć, że premierowy materiał uzupełniono aż pięcioma bonusami, wśród których znajdują się covery Obituary i Vomiting Corpses.


ocena: 7,5/10
demo
oficjalna strona: www.anasarca.de

inne płyty tego wykonawcy:

Udostępnij: