Pokazywanie postów oznaczonych etykietą RPA. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą RPA. Pokaż wszystkie posty

23 września 2010

Groinchurn – Whoami [2000]

Groinchurn - Whoami recenzja okładka review coverHuemaj, trzeci duży materiał Groinchurn, powinien bez problemu — tak jak ich poprzednie wydawnictwa — zadowolić fanów urozmaiconego grind core’a. Nie trzeba być specem z konserwatorium, żeby stwierdzić, że muza od czasów „Fink” nieco się zmieniła. Nadal jest to dalekie od standardu, interesujące i inteligentne napierdalanie, ale w szczegółach to i owo poprzestawiano. Nie ma sensu, żebym wymieniał całą listę modyfikacji, bo to każdy słuchacz zrobi na własną rękę. Mnie najbardziej rzuciło się w uszy wyeksponowanie rock’n’rollowych naleciałości obecnych w twórczości ekipy z RPA oraz nieco inne podejście do produkcji. Bardzo fajnie to wpłynęło na charakter tych kawałków: jest różnorodnie, ostro i z jajami. Jeśli komuś się wydaje, że w związku z powyższym Groinchurn wymiękli i sprokurowali „Swansong 2”, to się może ociupinkę zdziwić po konfrontacji z pierwszymi taktami Whoami. W końcu to grind, a nie melodyjki do windy! W poczynaniach Groinchurn, obok dzikich krzyków i brutalnych uderzeń, nie brakuje dźwięków i patentów pojebanych, które z powodzeniem stosowali od początku, a na które inne zespoły z tego nurtu raczej by się nie zdecydowały, co tylko podkreśla wyjątkowość tych odizolowanych od reszty świata szaleńców. A te introsy i outrosy – toż to czysty miód!


ocena: 8,5/10
demo
oficjalny profil MySpace: www.myspace.com/groinchurn

inne płyty tego wykonawcy:

podobne płyty:

Udostępnij:

23 marca 2010

Groinchurn – Fink [1998]

Groinchurn - Fink recenzja okładka review coverAlbo mi się wydaje, albo Groinchurn są najbardziej znanym afrykańskim bandem parającym się brutalną muzyką. Trochę to nietypowe, żeby wizytówką kontynentu (sic!) był grindowy zespół, ale co tam – świat na dziwactwach się opiera, więc i to trzeba przyjąć do wiadomości. Nie należy ich jednak w żadnym wypadku traktować z przymrużeniem oka jak egzotyczną ciekawostkę, bo z taką muzyką na takim poziomie obroniliby się wszędzie na świecie (intuicja podpowiada mi, że jedynie z wyjątkiem Polski…). Chłopaki tworzą na bazie klasyki gatunku, ale mieszają w to jeszcze sporo pofajdanych pomysłów, masę świeżości i zaangażowania. Moc brzmienia (naprawdę dobre i przejrzyste, choć cholera wie, gdzie dokładnie nagrywali, bo info we wkładce jest dość skąpe) i wyraźna skłonność do odjazdów przywodzą na myśl Brutal Truth, czasem zaleci pierwotną dzikością Napalm Death, a innym razem pojawiają się patenty jak z nieistniejącej płyty Carcass (coś pomiędzy „Necroticism” a „Heartwork”). Ponadto da się w tych dźwiękach wyczuć znany z Motorhead rock’n’rollowy luz. Jak więc widać, coś dla siebie znajdą tu zarówno zwolennicy czystej rzeźni (ot, powiedzmy Dead Infection), jak i odważnego, precyzyjnie zagranego łomotu. Dodatkowym atutem Fink jest to, że te kawałki szybko wpadają w ucho i nie nudzą się nawet po kilku przesłuchaniach pod rząd. Toteż szkoda, że nie zamieszczono tekstów, bo można by sobie pośpiewać razem z zespołem, a tak pozostają tylko refreny. Nie zmienia to faktu, że druga płyta Groinchurn dostarcza sporo radochy i warto się za nią rozejrzeć, nawet gdyby to wymagało przejścia na bosakach przez Saharę. Grinding South Africore – to jest to!


ocena: 8/10
demo
oficjalny profil MySpace: www.myspace.com/groinchurn

inne płyty tego wykonawcy:

podobne płyty:

Udostępnij: