17 maja 2023

Desecrator – Subconscious Release [1991]

Desecrator - Subconscious Release recenzja reviewAnglicy nigdy nie byli potęgą w death metalu. Owszem, posiadają kilka zacnych kapel, które mają wielkie znaczenie historyczne, ale myśląc „scena death metalowa” w głowie mamy głównie scenę amerykańską, szwedzką czy polską. Niemniej jednak są kapele, które warto uratować przed zapomnieniem.

Desecrator jest właśnie takim zespołem. Anglicy z Nottingham powstali w złotej erze metalu śmierci. Nie istnieli jednakże długo. Trwali jednak na tyle, aby w roku pańskim 1991 powstało jedyne ich dzieło Subconscious Release, po czym nastąpił koniec Desecratora pod tą nazwą, a powstał, być może, bardziej znany szerszej publiczności Consumed. My jednak nie o tym. Sam przyznam bez bicia, że pisząc tę recenzję pierwszy raz mam do czynienia z owym dziełem.

Uwolnienie Podświadomości to w podstawowej wersji 41 minut grania w 7 utworach. Moja wersja to wznowienie z 2015 r. przez Canometal Records, które wzbogacone jest o 4 utwory z dema ‘92. Przejdźmy zatem do obiadku, tak więc z czym się tę płytę je?

Subconscious Release to mówiąc najprościej rozbudowany, „zmienno-tempny” death metal ze świetnym brzmieniem i głębokim, a zarazem dobrze słyszalnym growlem Mike’a Forda będącym odpowiedzialnym również za bas. Skład domyka brat Mike’a, Steve na wiośle, a za garami zasiadł Lee Hawke. 41 minut muzyki umieszczonej w 7 trackach daje średnią niemal 6 minut na kawałek. Średnią skraca zacznie „Insult to Intelligence / Deadline” trwający niecałe 2 minuty, gdzie panowie postawili na utwór z szybkim wpierdolem w pogo. Bonusowe utwory trwają średnio 5 minut. Przy gatunku jakim jest death metal jest to całkiem sporo i może pojawić się zagrożenie nudnościami (lekarz odradza!). Czy takowe dotyczy właśnie Desecratora? Odpowiedź jest szybka jak kopniak Bruce’a Lee. Absolutnie nie! Jak już wspomniałem wyżej, rozbudowanie, złożoność i inteligencja w kompozycji, a dodatkowo zmienne tempa na przestrzeni trwania utworów nie pozwolą się nam znudzić. A co chyba w tym wszystkim najważniejsze – ciągle nie jest to zabawa w jakieś techniczne zagrywki czy progresywność. Nie! Jest to death metal kopiący z glana w ryło i nie zapomnimy o tym na czas trwania całej płyty. Nie ma sensu też wyszczególniać pojedynczych tracków, gdyż całość jest genialnie spójna i trzyma równy, bardzo wysoki poziom.

Na oddzielny akapit zasługują utwory dodatkowe. Czy dopełniają płytę czy może są jedynie zbędnymi zapychaczami, na które nie warto tracić dodatkowych 20 minut? Jak już wspomniałem, są to kawałki z dema, ale jakość nagrania jest bardzo dobra. Dodatkowo rolę basisty przejmuje Steve Watson znany bardziej z Ravens Creed. Subconscious Release zyskuje na tych dodatkach, gdyż ich wykonanie prezentuje wysoki poziom i nie odbiega od podstawowych 7-miu kompozycji, więc wcale nie dziwota, że znalazły się na płycie.

Podsumowując: Subconscious Release to płyta nie-do-zapomnienia i warta powrotów na głośniki. Jest perełką, której utrata w czasie i przestrzeni byłaby stratą dla całego gatunku death metalu i niezmiernie cieszę się, że miałem szansę sprawdzić to dzieło Anglików. Pozostaje mi jedynie polecić czytelnikom zrobienie tego samego.

P.S. Rogate pozdrowienie dla Grety, która zaproponowała mi tę kapelę!


ocena: 9,5/10
Lukas
Udostępnij:

25 komentarzy:

  1. Znakomita płyta,do tego ta okładka Dan Seagrave, wystarczy spojrzeć to jest równie dobra płyta co Altars of Madness i The Key.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest. Choćby nawet okładka była autorstwa Rembrandta.

      Usuń
    2. hellalujah :::
      A! to ja stąd tę mordkę znałem!
      No tak "Altar of,,,"

      Usuń
    3. "to jest równie dobra płyta co Altars of Madness i The Key" - wyjątkowo kontrowersyjna opinia, jakby był 1 kwietnia.

      Usuń
  2. Daj reckę innego angielskiego klasyka, Impaler "Charnel Deity". Świetny, niesłusznie zapomniany album.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę zapowiedzieć, że takowa recka będzie!

      Lukas

      Usuń
  3. gówniany album, nie rozumiem ochów i achów, recenzent chyba padł na głowę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ....albo piszący sobie zażartował i pewnie to 9,5/10 to ma być rozumiane jako 3,5/10.

      Usuń
    2. no ogólnie ta nowa ekipa recenzentów, która dobrał demo chwali wszystko na oślep. poczytajcie recke Catharsis też.

      Usuń
    3. Catharsis wciąż uważam za świetne, a mogłem dać im 9/10, czego szczerze żałuję dzisiaj. Coż, jest wiele fajniiejszych płyt bez komentarzy, jak Faceless Burial, Pessimist, Vomit the Soul, Faeces, Father Befouled, Ulcer, Malignant Altar, Hateplow, Epitome, itp itd. Tam o dziwo, jakoś brak waszych komentarzy, no chyba że wszystko jest do dupy, no to okej, rozumiem stan umysłu. Ja natomiast tylko żałuję, że się pojawiła recka metallicy, bo to kompletnie zaśmieciło bloga i wprowadziło nikomu niepotrzebny element, żeby nie powiedzieć śmietnik.

      mutant

      Usuń
    4. żeby nie było, kibicuję i trzymam kciuki za pisanie, popracowałbym tylko nad skalą ocen

      Usuń
    5. Dziękuję doceniam, ja osobiście zawsze mam stresa jak mam coś oceniać i zazwyczaj zaniżam ocenkę w dół. Ludzie chyba też czytają niedokładnie, bo nawet jak coś mi się podoba, to uczciwie punktuję wady, ale to już do szerszej dyskusji zapraszam wprost do recki Catharsis - chętnie ją obronię, bo to co tam napisałem, było przemyślane i zgodne z prawdą.

      A odnośnie Desecrator, bo się nawet nie wypowiedziałem - mi osobiście ta płyta nie leży wcale i bliżej mi do oceny 4/10 z tego względu że nie tylko Desecrator, ale również inne niszowe ekipy z Anglii (nie mylić ze Szkocją, Irlandią, czy Walią, bo tamtejsze zespoły grają jeszcze inaczej), czy jak choćby zrecenzowany przeze mnie Asphyxiator, mają więcej chęci, niż talentu. Dodam wam dla porównania, że jak się weźmie przeciętną kapelę z Polski z tamtego okresu, czy to Desolator, Miracle, Hellias, Incest, czy nawet nieszczęsny, opluwany Vehement Thrower, to stoi ona na nieporównywalnie wyższym poziomie i energii, nawet jeśli wydała tylko demo.

      Zarówno Asphyxiator, jak i Desecrator tworzyli taką muzę jaką tworzyli, bo ją szczerze kochali i to też ma znaczenie, że chcieli dołożyć cegiełkę, ale też nigdy nie traktowali tego na poważnie (gdzieś ten etos punkowy u brytoli zawsze ciągnie), a zamiast tego, po wydaniu płyty rozpadali się i szli dalej w życiu, w innych kierunkach. Jak sam Lukas wspomina, kolesie z Desecrator założyli potem Consumed, co to grało sobie Skejtowego Pop-Punka. I znając Brytoli, nie dziwi to wcale, jest to wręcz u nich logiczna konsekwencja ich ewolucji gustów muzycznych.

      Z drugiej strony, jakbym zobaczył re-edycję tej płyty, to pewnie bym wziął z miejsca z pocałowaniem ręki, już taki ze mnie ćpun oldskula niestety he he. Więc na 100% będę tego szukać, bo takie produkcje mają dla mnie pewien kontekst, duszę, jak i fakt, że bądź co bądź, inne inspiracje, dzięki czemu brzmią one ciekawiej od wielu nowoczesnych grup, które kanibalizują się nawzajem odnośnie pomysłów.

      Sorry za wywód, po prostu kocham Death Metal i lubię o nim dyskutować :)

      mutant

      Usuń
  4. W oceny "nowych" nie wnikam, choć w większości zdecydowanie się z nimi nie zgadzam. Każdy ma swoje zboczenia - jedni obmacują dzieci pod prysznicem, innym podoba się Desecrator, a jeszcze inni deifikowaliby każdą kapelę grającą kiedyś dm i dorabiają do tego ideologię. Skala ocen jest w porządku, tylko ze stosowaniem się do niej gorzej... I w ten sposób jakby kraina szczęśliwości nastała, co nijak się ma do spisanego ongiś ręką deafa credo, które jest widoczne w zakładce info, a którego chyba nikt nie czyta. Streszczę: ma być jakość, nie ilość.

    Desecrator to 5/10 przy dobrych wiatrach, ale i tak bardziej tu pasuje niż chociażby Mistyczny Cyrk czy wrzucany przeze mnie ze zgrzytem zębów Intense Agonizing. A w kolejce czekają jeszcze takie rzeczy, że ciary na plecach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czekamy z utęsknieniem i z ciarami na plecach. a deaf chwalił Bal-Sagoth czy Dark Tranquillity, więc z tą jakością chyba nie tak do końca

      Usuń
    2. Metal is dead

      Usuń
  5. demo powiedz nam co się dzieje z deafem czy corpsem. czyżby zaczęli czekać z utęsknieniem na nowy album Atheist

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak nazwa wskazuje, jeden nie żyje, drugi ogłuchł

      Usuń
    2. Żyją, tylko z lekka położyli laskę na pisanie. A niektórzy nawet na metal... Stary Dark Tranquillity jeszcze ujdzie, a kupiastość Bal-Sagoth będę zawsze podkreślał.

      Usuń
  6. Przecież metal już jest tak denny i wtórny , że nie ma sensu słuchać nowości

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak... lepiej słuchać ułomnego Desecrator.

      Usuń
  7. Lepiej posłuchać Miasma - Changes

    OdpowiedzUsuń
  8. Szanuję opinię czytelników, ale ocena 3,5? Niesprawiedliwie mało. Pytanie też, dlaczego tak nisko? Szastać ocenami to żaden problem. Poprosiłbym jakieś argumenty. Bardzo chętnie podyskutuję, bo jestem ciekaw skąd negatywne opinie o tym zespole. Napisałem też, że Anglia to w żadnym wypadku potęga death metalu i (jak wspomniał mutant) polska scena zjada angoli bez przepitki herbatką dlatego tym bardziej warto (według mnie) zapoznać się z tą kapelą.

    Lukas

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie to że jakieś kapele nie są znane nie znaczy że są gorsze,co świadczy tylko o słuchaczach że są pozerami i uważają że jak coś jest nieznane to jest badziewiem, zaś to co jest nagłaśniane to jest super

      Usuń
    2. bez kitu. dokładnie tak jest. wystarczy popatrzeć na recki co to popularniejszych grup.

      Usuń
  9. O, to i ja się wtrącę w myśl zasady "nie wiem a się wypowiem". Okładka mnie kupiła dosyć szybko, mimo że z początku myślałem, że wstawiliście jakimś trafem na nowo recke Altars Of Madness. Okazało się inaczej ;)

    Sama muzyka już sporo gorsza, ale dalej warta przesłuchania i w sam raz dla przekonania się jak angolska scena była przesiąknięta punkiem, nawet gdy grano death metal. Ale o tym już wspominaliście wyżej. Ode mnie by było pewnie takie 7-7,5/10

    OdpowiedzUsuń