Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Słowenia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Słowenia. Pokaż wszystkie posty

8 października 2011

Hiram – Hiram [2008]

Hiram - Hiram recenzja reviewNo niestety, wejście nie powala. Nie twierdzę, że jest złe – po prostu jest takie se, jak kombajn zbożowy w garażu na przedmieściach. A potem jest nawet nieco bardziej se. Wydawać by się więc mogło, że takim startem ustawiają temat do końca, ale nie, potem zaczyna się w końcu coś dziać. Potem zaczyna się gdzieś około minuty czterdzieści sekund i od tego momentu, z górkami i dolinkami, jest całkiem sensownie, a niekiedy nawet bardzo sensownie. Polane czystymi zaśpiewkami death/thrashowe kawałki wpadają w ucho z niemałym impetem i potrafią pozostać tam przez długie godziny. Album nie jest przesadnie długi, ale całość potrafi nasycić spragnionego nowocześnie potraktowanej syntezy ww. gatunków. Zaś fakt zalegania w głowie sprawia, że nawet człek nie zauważa, że mu właśnie trzecie okrążenie leci. Mówię poważnie – z Hiram można czerpać prawdziwą przyjemność. Słoweńcy sprawiają wrażenie dobrze do materiału przygotowanych, tak kompozycyjnie, jak i instrumentalnie. Nawet realizacja wypada całkiem znośnie i skutecznie podkreśla nowoczesne zacięcie. Jednak nie tylko fani nowszych brzmień będą zadowoleni, także miłośnicy dobrej, klasycznej szkoły gitarowej powinni znaleźć kilka smaczków dla siebie. Wywołany już na początku recki kopniak — pierwszy mocny akcent — to właśnie solówka. Nie jest specjalnie rozbudowana, ale czerpie ze zdecydowanie najlepszych thrashowych wzorców. Kolejne solówki i większość riffów także wypadają co najmniej poprawnie, czego dobrym przykładem będzie cały kawałek „Davidova prisega” (tylko bez polewki z tytułu ;]). Dla zapatrzonych w death, miłym dla ucha będą growle (nigdy mało dobrego rzygania), mądrze rozegrana karta z sekcją rytmiczną (ach, ta motoryka!) i spora dawka brutalności (oczywiście na standardy gatunku). Nawet fani core’owych brzmień znajdą coś dla siebie, bo stylistyka deathowa przeplata się z core’owymi tempami i zaśpiewami – vide kawałek „VDK”. Misz masz taki, ale misz masz z głową – jak kundel, ale rasowy, jeśli wiecie, co mam na myśli. Mi osobiście najbardziej pasują gitary, ale to nie powinno nikogo dziwić. Nie powinna też dziwić niezła nota, bo muzyka naprawdę dobrze się słucha.


ocena: 7,5/10
deaf

podobne płyty:

Udostępnij:

2 czerwca 2011

Gonoba – Chains Of Ignorance [2009]

Gonoba - Chains Of Ignorance recenzja reviewPośród wszędobylskiego, darmowego shitu, słoweńska Gonoba jawi się jako prawdziwa perełka, ta sama, co się ją między wieprze rzuca, a one i tak nie są w stanie tego docenić. Bo czegóż człek spodziewa się po darmówkach, jeśli nie muzykowania na poziomie kapeli do kotleta, patentów bardziej wyświechtanych niż dowcipy Strasburgera, a na dokładkę chujowieńkiego brzmienia. W końcu jakieś przyczyny umieszczania pełnego materiału w sieci za free być muszą. Idąc tym tokiem rozumowania należałoby przyjąć, że także po Gonobie wiele spodziewać się nie można. Niespodzianka nr jeden – można. Słucha się tego bardzo przyjemnie i to nie w „słitaśnym” tego słowa znaczeniu. Od początku coś się dzieje, chłopaki nie siedzą po próżnicy, tylko śmigają kawałek po kawałku z entuzjazmem kolesia pierwszy raz idącego na striptiz. Jeśli ktoś lubi skandynawską szkołę szybkiego i melodyjnego death metalu okraszoną sporą dawką technicznych zagrywek, to trafiwszy na Gonobę może się zatrzymać na dłużej i może ona mu się nawet spodobać. Gonoba ma się tak do, wspominanego w ostatniej recenzji, Children of Bodom, jak ten do bohatera tejże recki – Crystalic. Czyli mówiąc prościej – granie jest soczyste, melodie wpadające w ucho, poziom agresji odpowiednio podkręcony, a co więcej – nie ma w tym naciągania i stękania. Wszystko przychodzi Słoweńcom z łatwością podobną tej, jaką ma prezydęt Komorowski w strzelaniu gaf. Melodyjnie i z wykopem – tak właśnie gra Gonoba. Niespodzianka nr dwa (o której już co nieco napomknąłem, ale nic) – przy całej swojej melodyjności nie tracą chłopaki jaj i ze znośną częstotliwością zapodają jakieś techniczne zagrywki; a to połamany riff, a to wykręcona solówka lub np. budzący uznanie pasaż na garach. Instrumentalnie jest więc dobrze, między innymi za selektywnie brzmiący i nieźle pomyślany bas. Jak na kapelę ze Słowenii, darmową kapelę, trzeba także pochwalić za brzmienie: jest klarowne, odpowiednio krwiste i naturalne. Na zakończenie wypada pochwalić Słoweńców i życzyć jednak większych sukcesów, bo Chains of Ignorance ma potencjał i bardzo dobrze rokuje na przyszłość.


ocena: 7/10
deaf
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/profile.php?id=100065062081778
Udostępnij: