Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Węgry. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Węgry. Pokaż wszystkie posty

11 maja 2023

Intense Agonizing – Beginning Of The End [1995]

Intense Agonizing - Beginning Of The End recenzja reviewPolak-Węgier – dwa bratanki. Do Metalu i do szklanki.

Ta skądinąd sympatyczna kapela zapewne raczej nie będzie nikomu tutaj znana, nawet najbardziej oddanym fanatykom starego Death Metalu, grzebiących po śmietnikach w poszukiwaniu diamentu. Również wśród samych Węgrów mało kto by ich tam kojarzył, w porównaniu do Necropsia, Extreme Deformity, Subject, czy Unfit Ass. Naród węgierski ma dość specyficzny styl, gdyż słychać pewne ukształtowanie historyczne w ich dźwiękach. Czyli – z jednej strony, ciągnie ich w kierunku Grindcore, ale takiego bardziej brzmieniowego, niż typowo stylistycznego, nie inaczej jak w Czechach (Garbage Disposal), czy przede wszystkim w byłym partnerze królewskim – Austrii (Pungent Stench), a z drugiej strony, mającą nieco uliczne brzmienie, podobnie jak u swego sąsiada w Rumunii.

Intense Agonizing tworzy wypadkową obu namiętności i przede wszystkim stara się być w pierwszej kolejności uczciwą kapelą ekstremalną, próbując wyważyć eksperymentowanie z formułą do minimum (polecam przesłuchać „Smile of a Mask”). Co prawda, omawiany album wypada również na rok, w którym Sepultura / Napalm Death, poszli w pełni w kierunku alternatywnym i takowe właśnie podobne ciągotki można tu zauważyć, ale uspokajam, że podstawowym daniem jest szybki, maniakalny, blastujący Death Metal ze szczyptą koncertowej, Punkowej niechlujności i piekielnym, mocno zajeżdżającym alkoholem, wyziewem z gardła (serio, nie przystawiajcie głowy do głośników bo się upijecie).

Mimo pomysłowości i unikania sztampy i tak ostatecznie dostajemy tylko i aż przeciętny album, który choć ma swój wyrazisty charakter, to też niespecjalnie wybija się ponad przeciętność jeśli chodzi o riffy, czy różnorodność kompozycji. Dostajemy strzał w ryj, punkt za punktem, cios za ciosem, gdzie nikt się nie ogląda za siebie i mimo kilku jasnych punktów (np. „I'm a Vanishing Type of Animal”, „Human Spirit Lightened of Burden”, „Our Becoming Unintelligent by the World”), całościowo trąci nieco monotonią. Co prawda, są ludzie, którzy tylko tego oczekują od Metalu, ale ja lubię, jak zespół stara się tworzyć dzieła absolutne – już taki ze mnie cham niezbuntowany.

Nie mam jednak większych uwag i jest to dobra pamiątka czasów minionych i była ewidentnie tworzona przez młodych gniewnych, którzy po prostu kochali taką muzykę – a to jest największa determinanta wpływająca na przyjemność ze słuchania płyty. To nie ma prawa zrobić wam rewolucji umysłowej (mimo iż zespół naprawdę stara się być ciekawy), ale jak najbardziej jest w stanie umilić wam czas, a nawet się mocno spodobać. Zresztą, niech stracę, dam im 0,5 pkt więcej, bo to takie właśnie niepozorne płyty, sprawiają że człowiek z lubością grzebie w wykopaliskach. Jeszcze nie platyna, nie diament, ale jakieś złoto już jest.


ocena: 7/10
mutant
Udostępnij:

14 lutego 2017

Gutted – Martyr Creation [2016]

Gutted - Martyr Creation recenzja okładka review coverGutted to jeden z najdłużej działających zespołów na węgierskiej scenie, ale na świecie poza jako taką rozpoznawalnością nazwy bohaterowie tej recki wiele dotąd nie osiągnęli. Ta sytuacja powinna się jednak wkrótce zmienić za sprawą kontraktu z hiszpańską Xtreem Music, która końcem 2016 wydała ich czwarty krążek. Dave Rotten może się poszczycić całkiem przyzwoitą dystrybucją swoich wydawnictw, więc siłą rzeczy "Martyr Creation" ma szansę trafić do szerokiego (jak na podziemie) audytorium. Bardzo bym się cieszył, gdyby tak się stało, bo dosłownie wszyscy by na tym zyskali: wytwórnia – kasę, kapela – zasłużone uznanie, a fani – kawał porządnego napierdalania. Gutted proponują słuchaczom zaledwie pół godziny muzyki (wliczając intro i outro), ale za to na naprawdę topowym europejskim poziomie – dobrym punktem odniesienia będą w tym przypadku zwłaszcza dwie pierwsze płyty Hour Of Penance. Technice Węgrów trudno cokolwiek zarzucić, bo panowie wymiatają precyzyjnie, intensywnie i z dużą swobodą – wszak bez odpowiednich umiejętności nie porywaliby się na inkorporowanie do swoich kawałków zakręconych patentów Origin, Deeds Of Flesh czy Hate Eternal. Do strony kompozytorskiej również nie można się przyczepić; aranżacjom nie brakuje płynności, poszczególne elementy ładnie się zazębiają, a współczynnik chwytliwości albumu przy jego ogólnej brutalności jest zaskakująco wysoki, toteż kawałki w typie 'Cosmos Of Humans', 'False Happiness' (ta solówka!), 'Fades Away' czy 'Hell Dwells Inside' można zapętlać do wyrzygania. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że Gutted nie poszli z duchem czasu i nie unowocześnili swojego stylu – "Martyr Creation" ani nie brzmi sterylnie ani nie straszy banalnymi melodyjkami. Ponadto na próżno tu szukać slammujących partii, prostackich breakdownów czy innych nowomodnych gówien. W tym napieprzaniu wyraźnie słychać zaangażowanie i więź z death metalową tradycją, dzięki której płyta nabrała przyjemnej i coraz rzadziej spotykanej w gatunku gwałtowności. Uwierzcie mi na słowo – takiego jebnięcia może pozazdrościć Gutted wiele bardziej znanych kapel, które z biegiem lat rozmieniły na drobne swoje główne przymioty. Wielkie brawa dla tych panów!


ocena: 8/10
demo
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/guttedhorde
Udostępnij: