23 marca 2010

Albert Mudrian – Wybierając śmierć. Niewiarygodna historia death metalu i grindcore’a [2007]

Albert Mudrian - Wybierając śmierć. Niewiarygodna historia death metalu i grindcore’a recenzjaPodtytuł tej książki brzmi dość poważnie i rozbudza nadzieje na coś naprawdę wielkiego, ale jej objętość boleśnie sprowadza człowieka na ziemię. Idea rzetelnego spisania dziejów tych wspaniałych i jakże inspirujących gatunków jest godna pochwały, choć do ideału w typie kompendium sporo zabrakło. Jednak jako, że jest to chyba pierwsza taka publikacja, można potraktować ją trochę łagodniej.

Pisząc o rozwoju obu gatunków, autor skupił się bardziej na biografiach prekursorów grind core’a i death metalu. Owszem, jest tu krótkie wprowadzenie o punku, ale dalej już Albert Mudrian leci kurczowo trzymając się kilku zespołów, które — co nie ulega wątpliwości — znacząco wpłynęły na tą muzykę, ale nie były przecież jedynymi. Dopiero od takich opowiastek robi skoki w bok, w celu przybliżenia konkretnych zjawisk. Ma to swoje plusy. Przede wszystkim taka taktyka pozwala zachować dużą przejrzystość – bez ciągłego skakania po kontynentach tylko po to, żeby nie pominąć żadnej kapeli, która w jakimś garażu brzdąkała w podobnych klimatach. W ten sposób jakąś jedną piątą książki poświęcono Napalm Death, co zresztą zrobiono ciekawie, ubarwiając całość licznymi wypowiedziami muzyków. Niewiele mniej mamy o Carcass i Morbid Angel. Wyraźnie mniej miejsca przeznaczono na Death, Obituary, Entombed, Deicide, Terrorizer czy Cannibal Corpse.

Szczegółów, zwłaszcza z początkowych lat działalności w najgłębszym podziemiu, jest sporo (mowa o tych największych nazwach), podano je bardzo przystępnie, więc sporo osób powinno mieć z tego niezłą radochę. Ale… gdy ktoś naprawdę interesuje się losami swoich idoli, to wiele nowego się o nich nie dowie. O ile w ogóle. No i albo mi się wydaje, albo niektóre grupy (ich wkład) zostały potraktowane po macoszemu. Można też odnieść wrażenie — co wynika m.in. z wcześniejszej uwagi — że książka była pisana pod (z pomocą?) konkretne wytwórnie: Earache, Relapse i — w dalszej części — Century Media. Nawet Roadrunner, który swego czasu zrobił dla tej muzyki sporo (chodzi o popularyzowanie, nie o wyciskanie kapel), i którego wydawnictwa były bardzo istotne, wymienia się tu jakby z musu. Może wynika to z mojego bardzo odmiennego gustu i spojrzenia na historię, w co jednak wątpię, więc jeszcze do tego wrócę.

Liczne wspomnienia wyciągnięte bezpośrednio od muzyków nie są żadnym zaskoczeniem (nie znaczy to, że można je olać), są nim natomiast wynurzenia ludzi związanych z ciemną stroną biznesu, szczególnie Digby’ego Pearsona i Monte Connera – z których wypowiedzi jasno wynika, że dla kasy można zrobić wiele… Kolejnym urozmaiceniem są ulotki i zdjęcia – niestety sporo z tych drugich to doskonale wszystkim znane fotki promocyjne.

Dobre tłumaczenie zapewnił Bartosz Donarski, czyli człowiek, który nie tylko potrafi sprawnie pisać, ale i o temacie ma wiedzę należytą, więc bzdur by nie przepuścił. Ciekawym pomysłem było dorzucenie na końcu płytowego niezbędnika. Chwalę pomysł, bo zawartość tego dodatku jest co najmniej kontrowersyjna. I to w obie strony – brakuje bowiem wielu naprawdę istotnych płyt (a nawet zespołów!), a wymieniono kilka kompletnych nieporozumień (jak choćby Opeth, In Flames, Zyklon). Zatem i w tym miejscu węszyłbym spisek wytwórni.

Czas na podsumowanko. Książka wprawdzie nie jest opasła, ale dość przyjemna – taka akurat, żeby sobie coś przypomnieć. No i chyba skierowano ją do młodszych fanów metalu, którzy chcieliby wiedzieć (i potrafią jako tako czytać) o tej muzyce coś więcej, niż to, co poleci w MTV. Tzw. normalnych ludzi odstraszy częste kurwowanie, więc target tej pozycji jest dość wąski. Kto wie, może dzięki niej coś się ruszy i takie publikacje będziemy dostawać co roku.


demo
wydawca: www.kagra.com.pl
Udostępnij:

0 comments:

Prześlij komentarz