11 maja 2011

Farmakon – A Warm Glimpse [2003]

Farmakon - A Warm Glimpse recenzja reviewLubicie miksy gatunkowe? Jeśli tak — a nie mam w tym momencie na myśli alkoholu — to niewykluczone, iż debiut Finów was zainteresuje. No bo co my tu mamy – europejską odmianę death metylu… eee… metalu charakterystycznego dla szwedzkiej sceny (ale nie tej „ponadmelodyjnej”), obficie polaną progresywnym sosem wpływów jazzu i funky. Całkiem dużo tu technicznego grania, mieszania akcentów, wybiegów w klimatyczne rejony, ponadto często i gęsto pojawiają się czyste wokale. Upraszczając (bardzo, naprawdę baaardzo, i na siłę) sprawę, można by porównać chłopaków do panienek z Opeth. Tylko w przypadku Farmakon ten eklektyzm (o przecież znacznie szerszych podstawach) wypada spójnie i bardzo naturalnie, podczas gdy Szwedzi — w moim mniemaniu (i na szczęście nie tylko moim) — katują nużącym schematem pitoląco-groźnego przekładańca, w sam raz dla smutnych/mrocznych dziewczynek i chłopców, którzy postanowili poszukać łomotu poza bluźnierczym Linkin Park (i tym samym zwiększyć swoje szanse u smutnych/mrocznych dziewczynek). Żeby nie zamotać – Farmakon prezentują niekiedy zbliżone rejony, tylko znacznie lepiej im to wychodzi. Udowadniają przy tym, że można stworzyć zróżnicowaną pod względem nastroju, tempa i użytych środków muzykę, która będzie daleka od kiczu i sztucznego/rozdmuchanego patosu. Jedyna większa wada albumu i główny element do poprawienia to barwa czystego głosu wykorzystywana w tych najbardziej „męskich” zaśpiewach – bywa, że może krew w żyłach zmrozić, i to w ten niefajny sposób. Przy okazji wokali warto wspomnieć jeszcze jedną rzecz – ich zróżnicowanie przywodzi na myśl martwy już Edge Of Sanity (czyli znowu Szwecja…). Niektóre spokojne fragmenty (chociażby z „Stretching Into Me”, „Flowgrasp”) — oprócz tego, że miejscami podchodzą pod Atheist — potrafią swą delikatnością (tak!) powalić na kolana już na przestrzeni dwóch taktów. Żeby nie było za cienko, chłopaki potrafią też mocniej uderzyć, o czym najlepiej może świadczyć „Same”. Jak więc sami widzicie – na nudę narzekać nie można. Płyta oryginalna, niebanalna, bardzo ciekawa i zdecydowanie mająca to „coś”.


ocena: 8/10
demo
Udostępnij:

0 comments:

Prześlij komentarz