18 października 2017

Entombed – Left Hand Path [1990]

Entombed - Left Hand Path recenzja okładka review coverPłyt lepszych od Left Hand Path i zespołów bardziej konsekwentnych od Entombed w szwedzkim death metalu nie brakuje (pogróżki i ładunki wybuchowe możecie wysyłać na adres deafa – tylko nie żałujcie znaczków), ale próżno szukać wśród nich czegoś bardziej kultowego, kanonicznego, znaczącego i inspirującego. Fakt to niepodważalny, bo wpływem na tamtejszą scenę debiut Entombed ustępuje jedynie wczesnym dokonaniom Bathory. Jest i druga strona medalu, bo każdy kij ma dwa końce, a na dwoje babka wróżyła… Czy jakoś tak. Chodzi mi o to, że o ile w zepsutej Ameryce death metal szybko się rozgałęził w poszukiwaniu oryginalności (wszak trudno porównać np. Rottrevore do Cynic), tak w Szwecji przez (zbyt) długi czas prawie wszystko kręciło się wokół patentów wypracowanych przez Nicke Anderssona i spółkę w murach Sunlight, co zaowocowało wysypem totalnie wtórnych epigonów i w krótkim czasie doprowadziło do załamania gatunku. Zanim to jednak nastąpiło, Left Hand Path narobił na scenie olbrzymiego zamieszania, wytyczając nowe szlaki w brutalnym graniu. Nie umniejszając jakości materiału, nie można pominąć i tego, że zespół miał też odrobinę szczęścia – Nihilist/Entombed pojawili się we właściwym czasie i miejscu. Natomiast już zasługą ciężkiej pracy jest to, że potrafili tą szansę wykorzystać. Duża w tym zasługa nieprzeciętnego talentu spiritus movens tej ekipy – Nicke Anderssona, którego umiejętności czysto techniczne, pomysłowość i łeb do fajnych aranżacji wywindowały Entombed wysoko ponad konkurencję, która dopiero uczyła się podstaw obsługi swoich instrumentów. Z takim liderem zespół mógł sobie pozwolić na wyjście ponad najbardziej typowe schematy, co przełożyło się na przynajmniej kilka fantastycznych utworów. Dla mnie numerem jeden jest świetnie skomponowany kawałek tytułowy, który rozpoczyna się ciężkim jebnięciem z grubej rury, by w drugiej części zmiażdżyć klimatem, solówką i wciągającą melodią – coś wspaniałego! Często spotykam się z opinią, jakoby to był najlepszy numer, jaki Szwedzi kiedykolwiek stworzyli; a ja, cóż, mogę tylko przytaknąć. Bardzo dobre — choć już nie tak mocne — wrażenie robią ponadto „Drowned”, „But Life Goes On”, „Premature Autopsy”, „Morbid Devourment”, „Bitter Loss” czy „Supposed To Rot” – każdy z nich zawiera jakiś haczyk — wyjątkowo tnące riffy, nietypowe zmiany tempa, chwytliwe teksty, ect. — który momentalnie przykuwa uwagę. Niestety nie wszystkie utwory trafiają do mnie z taką łatwością, jak te wymienione, bo po dokładniejszym wsłuchaniu się w Left Hand Path można wyczuć między nimi pewne różnice w poziomie – oczywiście na korzyść tych nowszych. Te dysproporcje nie są jednak na tyle duże, żeby zakłócić odbiór albumu czy w jakikolwiek sposób do niego zniechęcić. Left Hand Path to pozycja obowiązkowa na półce każdego fana death metalu, nie tylko jego szwedzkiej odmiany.


ocena: 8/10
demo

inne płyty tego wykonawcy:

podobne płyty:


Udostępnij:

4 komentarze:

  1. Po takiej recce i ocenie dziwię się, że nie wylała się tu jeszcze fala hejtu hehehe. Jeden z najlepszych albumów w historii gatunku, ze Szwecji to być może nawet numero uno z metalu śmierci. Mega oryginalna muza i brzmienie, inspiracja i wzór do naśladowania dla setek kapel, hit na hicie (melodyjność i rytmiczność tego krążka zawsze mnie powalała na kolana), do tego połączone to z ambitnymi pomysłami, a tu tylko wyceniane na 8/10. Do tego, jak widzę słabiej od Serpents Saints. Widzę, że lubisz jechać kontrowersyjnie w reckach, ale każdy ma do tego prawo. Radek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyczyna braku hejtu jest jeszcze bardziej hardziorowa niż opinia w recce - ano Entombed, stary czy nowy, ma u nas takie se branie. Mnie zawsze bardziej jarała Ameryka, a że recka polega na gustach i guścikach, nie zaś na ocenie samego wpływu - to sruuu, wyszło na 8. Jakby było więcej 'tytułowców', to i do 10 byśmy dobili.

      Usuń
    2. Bez przesady. Ok, tytułowy jest nie do przebicia, ale pozostałe też są niczego sobie:
      When Life Has Ceased - Ultra chwytliwość
      Bitter Loss - Lekka psychodela
      Morbid Devourment - Posępność
      The Truth Beyond - "Końcowość"
      Carnal Leftovers - Death n' Roll'owość
      Premature Autopsy - Tutaj nie muszę tłumaczyć

      Usuń
  2. Prawda jest taka, że Clandestine jest lepsze. Left Hand Path ma kult ze względu na historię. Album sam w sobie nie dorównuje Carnage, Dismember... Hejtu nie będzie, bo trudno się nie zgodzić z krytyką. Ja osobiście czczę Brazylię

    mutant

    OdpowiedzUsuń