5 stycznia 2011

Behemoth – Evangelia Heretika [2010]

Behemoth - Evangelia Heretika recenzja okładka review coverNa myśl o drugim oficjalnym dvd Behemoth fani zacierali łapska już od kilku lat, oczekiwania były ogromne, presja, bla, bla, bla… Moi niemili, zawartość Evangelia Heretika nie ma prawa zawieść żadnego z was! Podstawa wydawnictwa to dwa wyczerpujące koncerty: pierwszy z 2009 z Warszawy, a drugi z paryskiego La Locomotive z 2008, który swą premierę w wersji audio miał na koncertówce „At The Arena Ov Aion – Live Apostasy”. Występ ze Stodoły zdecydowanie zasługuje na miano show, bo dopracowano go z każdej strony: są odpowiednie światła, scenografia, pirotechnika – na scenę, niezbyt przecież imponujących rozmiarów, władowano tyle, ile tylko można było, więc oprawa jest naprawdę zadowalająca. Świetnie prezentuje się dźwięk, ale tu akurat nie ma żadnego zaskoczenia, bo nie po to robi się taki koncert, żeby brzmiał do dupy. Trochę gorzej jest z obrazem, bo za dużo w nim szumów, a powinien być ostry jak żyleta. Mimo to i tak jest nieźle, bo dopakowano go rozmaitymi efektami i zmontowano w sposób wybitnie dynamiczny – nie wiem czy to kwestia wieku, ale momentami nie nadążałem za tym, co się dzieje na ekranie. Epileptycy mają przejebane! Sztuka z Paryża ma bardziej surową oprawę, ale już jakość obrazu jest wyraźnie lepsza. A co się dziej na scenie? Pełne zawodowstwo, godna pozazdroszczenia energia, wysoka precyzja i dobry kontakt z publiką – i tyczy się to obu koncertów. Lata doświadczeń, ot co. Hiciorów naturalnie nie brakuje, wszak to niemal podwójne „the best of”, ale jak dla mnie kawałki z „Evangelion” nie mają na żywo tego pierdolnięcia, co te z poprzednich płyt. W setlistach zastanawia mnie tylko obecność trupów w postaci „Wolves Guard My Coffin”, „From The Pagan Vastlands” i „Summoning Ov The Ancient Gods”, które nijak się mają do obecnego oblicza grupy (Inferno zdaje się przy nich przysypiać) i nieco rozbijają spójność koncertów. Nie wiem jak wy, ale ja wolałbym na ich miejsce coś z „Zośki” albo „The Apostasy”. Druga płyta to dwa niemal godzinne filmy dokumentalne, prawie wszystkie teledyski (zabrakło okresu thelemicznego) oraz różnej długości „mejking ofy” do pięciu ostatnich obrazów. Zawartości klipów nie ma sensu opisywać, bo wszyscy je doskonale znają, ale już o filmach ze dwa zdania warto naskrobać. „Evangelia Nova” to obszerny, ciekawie zmontowany raport z ostatniej trasy po ojczyźnie ze wszystkimi jej syfami i urokami: bywa wesoło (Seth…), bywa poważnie (kwestie zdrowotne), do tego bezgraniczne oddanie kilku pokoleń fanów (ujęcia z press tour) oraz obnażone stresy i wkurwienia z takiego trybu życia wynikające… W końcu też powiewa grozą i robi się strasznie, bo z tego materiału świat się dowie, że odwołanie koncertu w Polsce z powodu widzimisia niespełnionego politycznie przygłupa nie jest wcale absurdem. „De Arte Heretika” to z kolei wywiady z wszystkimi członkami zespołu oraz wspominki z tras promujących „Demigod” i „The Apostasy”, czyli kilka ostatnich kroków na drodze do sukcesu komercyjnego i, jak można wywnioskować, artystycznego zadowolenia, któremu na imię „Evangelion” – wszystko pokazane od kuchni, dość naturalnie i na luzie. Oczywiście nie brakuje głupawych akcji (tu Sethowi dzielnie dotrzymuje kroku Malta), szaleństwa fanów, problemów z lokalnymi działaczami chrześcijańskimi (równie cipowaci, co nasi, ale mniej wsiowi z aparycji), potu, ciasnoty busa, brudu i jeszcze raz potu (chwała, że telewizja zapachowa nie jest powszechna!). Oba materiały oglądałem z zainteresowaniem, o które sam bym siebie nie posądzał, więc ze sztampą nie ma to nic wspólnego. Trzeci krążek to płyta audio z zapisem koncertu z Warszawy, który tym się różni od tego z dvd, że — przygotujcie się na wstrząs stulecia — wszystko słychać, ale nic nie widać. Miły dodatek, ale nie jestem przekonany, czy często będzie się po ten kawałek plastiku sięgać. Zamiast tego można było skorzystać z pomysłu Quo Vadis i zapodać na dvd oba koncerty z obiektywami skierowanymi wyłącznie na Inferno – jak się dysponuje takim przechujem, to nawet by wypadało. A tak w ogóle, Evangelia Heretika to niemal doskonałe podsumowanie dziesięcioletniej supremacji Behemoth na polskiej scenie i trochę krótszych podbojów poza nią. Kto nie kupi, ten frajer pompka.


ocena: 9,5/10
demo
oficjalna strona: www.behemoth.pl

inne płyty tego wykonawcy:

Udostępnij:

3 komentarze:

  1. skrobnijcie jakas recke Akercocke :)

    OdpowiedzUsuń
  2. wypadałoby jeszcze dodać, że to wszystko dostępne jest w BARDZO przystępnej cenie, bo jakby to kosztowało np. ponad stówkę to poważnie bym się nad zakupem zastanowił;) a tak za około 50 złociszy nie ma się co trzaskać bo dużo pojedynczych płyt CD jest droższe od tego wypasionego wydawnictwa:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta płyta jak i Messe Noire nie jest widoczna w spisie recenzji.

    OdpowiedzUsuń