23 marca 2010

Gorefest – La Muerte [2005]

Gorefest - La Muerte recenzja okładka review coverPoczątek XXI wieku przyniósł wiele powrotów death metalowych gigantów. Jedne były lepsze, drugie średnie, trzecie gorsze. Wiadomo, musiał też być jakiś najlepszy. Moim zdaniem najlepszym powrotem był powrót Gorefest. Death metalowego Gorefest. Pamiętam jak pojawiła się wiadomość o reaktywacji, po której to szybko pojawiły pytania i obawy, jak będzie wyglądała muzyka Holendrów. Czy to oby na pewno będzie ten sam niepowtarzalny, wyjątkowy metal z pierwszej połowy lat 90-tych? Czy zespół da radę nagrać płytę na miarę „False” i „Erase”? We wrześniu 2005 roku uzyskaliśmy ponad 60 minutową odpowiedź w jakiej formie są bogowie europejskiego death metalu. Produkcja wskrzeszonego Gorefest zniszczyła wszystkie plotki. Ale co tam zniszczenie plotek, ta płyta po prostu zabiła wszystkich fanów zespołu i chyba każdego fana death metalu. Na La Muerte znalazł się potężny, unikalny gorefestowy death metal. Nie mogę nic innego zrobić jak krzyknąć: CO ZA ALBUM!!! Był to prawdziwy powrót, powrót nie tylko, aby być na scenie, ale i po to aby pokazać, że ten zespół jest jednym z tych, który ustala reguły. 8 lat nieobecności zostało sowicie wynagrodzone fanom 65 minutami najlepszego death metalu, łączącego w sobie przede wszystkim dwa największe dokonania formacji jakim są „False” i „Erase”. Wspaniała, niepowtarzalna melodyjność i jednocześnie ciężkość riffów, charakterystyczna gorefestowa motoryka, dynamiczne pojedynki gitarowe i ten wokal… JCDK przybyło lat, ale formę miał jeszcze lepszą niż kiedyś. To chyba jedyny wokalista, który z albumu na album śpiewał coraz bardziej wyraźnie, nie tracąc przy tym brutalności swojego głosu. Na La Muerte osiągnął chyba szczyt możliwości, niewiarygodnie czytelny śpiew i ta sama bardzo brutalna praca gardła i przepony. Dał z siebie wszystko, zresztą tak jak pozostała trójka. Pierwsze sekundy albumu zwiastują, a raczej otwarcie pokazują, że La Muerte to jedna z najlepszych produkcji zespołu. Brutalny, szybki, blastujacy „For The Masses” przejeżdża po słuchaczu jak formuła jeden o ciężkości i wielkości walca. Kapitalna melodyka, idealna brutalność i refren – nie da się go zapomnieć już po pierwszym przesłuchaniu. Takich emocjonujących refrenów jest tu naprawdę sporo, chociażby w kawałkach takich jak „You Could Make Me Kill” (moim zdaniem najlepszy z najlepszych), „When The Dead Walk The Earth”, „Rogue State” czy „Exorcism”. Ale je trzeba usłyszeć, aby zrozumieć, o czym piszę. Na La Muerte jest także bardzo dużo wspomnianych wyżej pojedynków gitarowych. Wyśmienite, melodyjne sola, takie z jakich Gorefest był znany i noszony przez hordy na rękach są w każdym kawałku. Najlepsza gitarowa jatka, bo aż 8-solówkowa, rozgrywa się w „Rouge State” – kto nie padnie trupem ten już nim jest. Ciągnąc dalej opis, koniecznie trzeba wspomnieć o blastach. Tych w porównaniu do materiału zawartego na dwóch wcześniej przytoczonych płytach jest tu więcej. Podsumowując, Gorefest na La Muerte zawarł naprawdę wiele pomysłów, których do tej pory nie było lub były w niedoborze oraz całą masę rzeczy, za które kochamy ten band. Dla mnie La Muerte jest tak samo wielkim albumem jak „False”, a tym samym jednym z najlepszych death metalowych albumów jakie posiadam.


ocena: 10/10
corpse

inne płyty tego wykonawcy:

podobne płyty:


Udostępnij:

0 comments:

Prześlij komentarz