17 sierpnia 2014

Misery Index – The Killing Gods [2014]

Misery Index - The Killing Gods recenzja reviewO sile i nielichym potencjale Misery Index mogliśmy się już nieraz przekonać, ale to, czego dokonali na najnowszym krążku to kompletna masakra. The Killing Gods dla Amerykanów jest w moich oczach i uszach albumem równie ważnym co „All Guts, No Glory” dla — nie tak przecież odległego muzycznie — Exhumed. Chodzi mi o to, że oba zespoły na tych płytach stylistycznie nie odeszły zbytnio od tego, co robiły wcześniej, ale podały swój materiał nieco inaczej (jedynie rozszerzając środki wyrazu), z większym polotem i przede wszystkim z zakurwistą świeżością, o którą można by podejrzewać jedynie debiutantów. Naprawdę, chylę czoła, bo w pewnym wieku wykrzesanie z siebie takiej ilości skumulowanej energii nie należy do zadań prostych. Panowie z Misery Index może poczuli drugą młodość, może nachlali się enerdżidrinków, może coś tam jeszcze – faktem jest, że jakoś tego dokonali, dzięki czemu prawie każdy (o tym za moment) kawałek na The Killing Gods to urywająca dupę petarda. Powiadam wam, jeśli już mieszać death metal nowej daty z wpływami grind i hard core to tylko w ten sposób! Tak piękna intensywność w połączeniu z technicznym zaawansowaniem budzi uznanie, a jeśli dołożymy do tego pełną czytelności struktur – opad kopary gwarantowany. Brzmi to wszystko strasznie rajcownie, bo i realizacja to prawdziwy wypas – napierdalają niemal non stop, a nic nie tracą z dynamiki (szczególnie mocno uwypuklono pracę perkusji), przez co każdy dźwięk wali prosto w pysk. Wspomniane wcześniej „inaczej” w kontekście modyfikowania narzędzi death-grindowej zbrodni oznacza oczywiście większą niż zwykle dawkę wpadających w ucho melodii, które udanie ubarwiają utwory i czynią je bardziej rozpoznawalnymi, choć na pewno nie mniej ekstremalnymi. Najlepsze przykłady to mój ulubiony „The Calling” oraz „The Harrowing” i „Gallows Humor”. Rozmieszczono je tak zmyślnie, że The Killing Gods nie nudzi i prawie (chodzi o to samo „prawie”, co wyżej) nie traci rozpędu. Główny i zasadzie jedyny problem tej płyty to instrumentalny „The Oath”. Pewnie przesadnie dramatyzuję i jest to tylko mój problem, bo numer nie trwa nawet półtorej minuty, ale zupełnie mi nie pasuje do zajebistej reszty – nic nie wnosi, niczym nie intryguje, niepotrzebnie rozprasza uwagę i zamula. Ale luz, najważniejsze, że zawartość The Killing Gods jest naprawę klasowa i robi porządne spustoszenie między uszami.


ocena: 8,5/10
demo
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/MiseryIndex

inne płyty tego wykonawcy:

podobne płyty:




Udostępnij:

0 comments:

Prześlij komentarz