23 marca 2010

Gorefest – Soul Survivor [1996]

Gorefest - Soul Survivor recenzja okładka review coverGorefest na Soul Survivor tak samo jak Carcass na „Swansong” zerwał z death metalem i podobnie jak Brytyjczycy, obrał drogę death rocka. Musiał być to mocny wstrząs dla wielu konserwatywnych fanów death metalu i zapewne do dziś dla takowych płyta ta jest nie do zaakceptowania. Ja też potrzebowałem czasu, aby ją polubić, ale wynikało to raczej z młodzieńczej przekory. Teraz słucham gorefestowego hard rocka bardzo często. Ten album jest klasą samą w sobie i kto wie, czy nie jest najlepszym nagraniem spośród wszystkich death rockowych płyt. Z death metalowego Gorefest został w sumie tylko growl Jana Chrisa, już nie tak brutalny, lecz nie jest to istotne, ponieważ do tej muzyki pasuje idealnie. W sumie pozostała jeszcze jedna rzecz ze starego Gorefest: genialne kompozycje. Instrumentalnie Soul Survivor to hard rock inspirowany dokonaniami Thin Lizzy, Deep Purple czy Judas Priest. Każdy z tych 10 utworów zasługuje na nazwanie go hitem, jest w nich tyle energii, tyle przebojowości, można by rzec, że jest to prawdziwy rockowy wulkan! I te solówki!!!! Na długo pozostają w pamięci, chyba są najbardziej melodyjnymi solami w całej dyskografii Gorefest. Jestem ciekaw, czy zatwardziały fan heavy metalu nie odstawiłby do lamusa swoich wielu ulubionych albumów, jak usłyszałby Soul Survivor? Myślę, że rozpuściłby się jak masło na patelni, słysząc takie popisy jak „Freedom”, „River”, czy „Dog Day”. Wszyscy otwarci na oryginalność, pomysłowość i „inność” melomani powinni sięgnąć po tego death rockowego tytana.


ocena: 9/10
corpse

inne płyty tego wykonawcy:

podobne płyty:


Udostępnij:

5 komentarzy:

  1. Jak ktoś słucha death metalu a wychował się na klasyce rocka, to pokocha tę płytę od pierwszego wejrzenia. To jest młot na pozerów którzy z disco przerzucili się na ciężkie granie i po roku słuchania nie są w stanie ogarnąć ewolucji tej muzyki.

    OdpowiedzUsuń
  2. erase jeszcze w miare sie broniła, miała jeszcze cześć elementów z false, a soul i chapter pogrzebały ten zespół, proba wstania i ukłon do starych fanow w formie la muerte i rise byl całkiem spoko, na pewno nie szczery, jednak muzycznie sie nawet udało. Mimo to pogrzebali sie po raz drugi i trzeciej reanimacji juz nie bedzie. Swoja drogą jeden z moich ulubionych kapel ale tylko w zakresie mindloss, false i trochę erase. I chyba wiekszość takich fanów przełożyla sie na los kapeli. Moze to i dobrze

    OdpowiedzUsuń
  3. No pamiętam wtedy jak kupiłem tą kasetę, lecę z wypiekami no bo nowy Gorefest już jest,no i już nie pirat, podczas słuchania zonk!co to jest kurde mole, jakiś rock, po kilku przesluchaniach faktycznie nie jest to złe, nawet fajne riffy, melodyjne nawet ale niedosyt pozostaje.Swansong i Load to był wiekszy szok...fajne czasy

    OdpowiedzUsuń
  4. hellaujah:::
    Mi ta płyta weszła jak te tabletki z "Wilka z Wall Street", z dużym opóźnieniem. I dokładnie z takim samym efektem. Pozamiatany.
    Najlepsza płyta Gorefest i piszę to kosztem "Mindloss", które wielbię.

    OdpowiedzUsuń