23 marca 2010

Kat – Mind Cannibals [2005]

Kat - Mind Cannibals recenzja okładka review coverDroga, jaką przebył skład KATa od koncertówki z Mystic Festival do wydania tej płyty była długa i us(ł/r)ana niemałym syfem. Sprawa była wyraźnie upubliczniona, więc nie ma sensu przybliżania jej przebiegu, tym bardziej, że na samą myśl o tym niedobrze mi się robi. Zmian było sporo, najważniejsza to oczywiście ta, w wyniku której Romana Kostrzewskiego na stanowisku wokalisty zastąpił, znany niektórym z niemieckiego Pik, Henry Beck. Co z tego wyszło? – Dwa półKATy. Teraz będzie o Mind Cannibals jednego z nich.

Mogę napisać, że jest dokładnie tak, jak się tego spodziewałem – muzycznie dość dobrze, wokalnie już znacznie gorzej. Niektóre numery zostały przez Henryka spaprane do tego stopnia, że w ogóle ciężko się ich słucha. Mam tu na myśli przede wszystkim męczący „Light Or Hell”, choć w „Dark Hole – The Habitat Of Gods” i „Coming Home” wcale nie jest lepiej. Nie przekonuje także beznamiętnie odśpiewany „I’ve Been Waiting”. W pozostałych kawałkach również cudów nie pokazał, ale można to zdzierżyć. Kilka fragmentów jestem w stanie uznać za całkiem udane, jednak generalnie barwa jego głosu oraz sposób śpiewania (zbyt siłowy) po prostu mi nie podchodzą. Zastanawia mnie natomiast duża ilość rozmaitych, zupełnie niepotrzebnych ozdobników. Wygląda to, jakby Henry chciał się popisać możliwościami, a te ma, niestety, najwyżej średnie, przez co i efekty tych popisów są nieciekawe.

Muzyka. Ta momentami jest naprawdę porządna, zróżnicowana, choć oczywiście na poziom „Bastarda” nie ma co liczyć. Przeważają średnie tempa, mocne, szorstkie riffy i — co było do przewidzenia — częste solówki. Najlepsze wrażenie zrobiły na mnie świetnie zaaranżowany „Uninvited Guest” i zagrany z kopem „Religious Clash” (najszybszy na płycie). Bardzo solidnie prezentują się jeszcze „Judas Kiss” (bliskowschodnie klimaty i najlepszy na płycie riff), „Voodoo Time” (takiego czesania jak na początku trzeciej minuty jest stanowczo za mało!) i dynamiczny „Puppets On The Strings”. Pozostałe kawałki są na niezłym poziomie, tylko zbyt często wkrada się w nie nuda, aranżacyjne niezdecydowanie, a sprawę pogarsza — o czym już wspomniałem — wokal.

„Ale” mam także co do tekstów (ich autorem jest Henry), bo niektóre sformułowania w nich zawarte są takie, no… Banalne? Naiwne? To mi niezbyt nie pasuje do — bądź co bądź — dojrzałego zespołu. No cóż, klimat KATa uleciał wraz z Romanem.

A żeby pojeździć sobie do końca – okładka też mi się nie podoba – to w żadnym wypadku nie może być robota Graala. Oczekiwałem znacznie więcej, więc siłą rzeczy Mind Cannibals traktuję jako rozczarowanie. Umarł Król, nie żyje Król.


ocena: 6/10
demo
oficjalna strona: www.kat-band.com

inne płyty tego wykonawcy:




Udostępnij:

0 comments:

Prześlij komentarz