23 marca 2010

Testament – The Formation Of Damnation [2008]

Testament - The Formation Of Damnation recenzja okładka review coverNie pamiętam już, kiedy ostatnio metalowy świat czekał na jakąś płytę z takim napięciem, jak na zapowiadany od wieków, wieków The Formation Of Damnation. Czy ostatni krążek Testament spełnił pokładane w nim oczekiwania? Zapewne nie, ale — było nie było — to kawał bardzo porządnej muzyki, który bez większych dywagacji można zaliczyć do topowych osiągnięć tego zasłużonego zespołu. Najlepszym określeniem recenzowanego materiału będzie chyba mix mocarnych „Low” i „The Gathering” z „Souls Of Black” i „The Ritual”, czyli starego z nowym, co może być rozczarowaniem dla osób spodziewających się zupełnie nowej jakości. Anyłej, wspomniany powiew klasycznych dokonań (namacalny szczególnie w „Dangers Of The Faithless”, „Afterlife”, „F.E.A.R.” i „Leave Me Forever”) zawdzięczamy przede wszystkim obecności Skolnicka, który swą grą i pomysłami wyraźnie złagodził wizerunek grupy. Mamy przez to więcej tradycyjnych i melodyjnych partii, a znacznie mniej brutalności, o ekstremalnych wyziewach nie wspominając. Tragedii nie ma, ale oczywistym jest fakt, że Testament stał się dla Alexa zbyt radykalny, więc to do niego reszta zespołu równała. Ja chętnie bym widział na jego miejscu Jamesa Murphy – deathmetalowca z krwi, kości i Florydy… No ale trudno, nie ma co załamywać rąk, bo muza i tak jest kapitalna: ciekawa, bardzo urozmaicona (dzięki temu Billy ma możliwość zaprezentowania pełni swoich umiejętności), wyładowana potężnymi riffami i aranżacyjnymi niuansami, sporą dawką thrashowej energii i chwytliwymi patentami. W pełni potwierdza klasę muzyków, którzy się pod nią podpisali. Peterson szczęśliwie nie dał się całkiem sprowadzić na „dobrą drogę” koledze Skolnickowi, więc agresywnych, kopiących numerów nie brakuje, a najlepsze wrażenie spośród nich robią mocarny tytułowy, „More Than Meets The Eye”, „The Persecuted Won’t Forget” (coś jakby druga część „Legions Of The Dead”) i „Henchmen Ride” – gdyby takich perełek było więcej, to i pewnie ocena byłaby wyższa. Zresztą, gdy za garami siedzi zawodnik klasy Bostapha, przerzucenie się na romantyczne pitolenie byłoby zbrodnią – wszak umarł by on z nudów. Pięknie wydany album zachwyca krystaliczną produkcją i soczystym brzmieniem by Andy Sneap – pod tym względem nie ma żadnych zjazdów w kierunku „starych czasów”, dźwięk jest dynamiczny i podany na świeżo. Po latach posłuchy Testament udowodnił, że wciąż się mocno trzyma i należy się z nim liczyć.


ocena: 8/10
demo
oficjalna strona: www.testamentlegions.com

inne płyty tego wykonawcy:


Udostępnij:

0 comments:

Prześlij komentarz