5 września 2010

Napalm Death – Scum [1987]

Napalm Death - Scum recenzja okładka review coverZ uśmieszkiem słucha się dziś tego, jak wyglądał start jednej z największych (i do tego cały czas aktywnych!) legend ciężkiego grania… Owo „ciężkie granie” w tym miejscu to oczywiście eufemizm, bo działalność wcześniejszych ekstremistów typu Slayer, Sodom czy Bathory to przy Napalm Death wesołe przytupy dla przedszkolaków z glutami do pasa. Kakofonia, w jaką po paru chwilach przeradza się większość numerów z tej płyty, nie miała wówczas żadnej konkurencji w dziedzinie łączenia totalnej dźwiękowej (bo słowo „muzyka” jakoś nie ciśnie się na usta…) ekstremalności ze społecznym zaangażowaniem. Scum to punk i hardcore doprowadzone do ostateczności, może nawet do granic absurdu, czego przykład mamy chociażby w „You Suffer” – muzycznie niezbyt rozbudowanym, ale za to bardzo głębokim w treści. W ogóle Napalm Death mają dużo — i z sensem! — do powiedzenia, głównie o rządzących, systemie i wielkich korporacjach (okładka…). Ale to nie wszystkie atuty Scum; wśród innych można wymienić potężny ładunek czystej energii, totalną bezpośredniość i brak muzycznych zahamowań. Furiackie partie perkusji Harrisa, nieskoordynowane wokale (szczególnie dzięki obłąkańczym wrzaskom Doriana), surowo brzmiące gitary i ogrom punkowego chaosu. Większość kawałków jest bardzo do siebie podobna, ale nie ma się czemu dziwić, bo opierają się na identycznych patentach; są zatem krótkie, agresywne i bardzo proste. Ambitniejszą konstrukcją wyróżnia się jedynie prawie czterominutowy „Siege Of Power”, w którym wreszcie pojawiają się jakieś wyraźniejsze riffy i częstsze zmiany tempa. Całość można podsumować krótko: szczerość, dzikość, amatorka. Aaa, i prawdziwy przełom w muzyce!


ocena: 7/10
demo
oficjalna strona: www.napalmdeath.org

inne płyty tego wykonawcy:


Udostępnij:

0 comments:

Prześlij komentarz