29 maja 2023

Gorgasm – Masticate To Dominate [2003]

Gorgasm - Masticate To Dominate recenzja reviewW dwa lata po powalającym debiucie Gorgasm uderzył po raz kolejny i z miejsca dopisał sobie do dyskografii kolejnego klasyka. Masticate To Dominat, podobnie jak „Bleeding Profusely”, doskonale trafia w czuły punkt każdego wielbiciela brutalnego death metalu, który od tego stylu wymaga czegoś więcej, niż tylko jednostajnej mielonki i bezpłciowego bulgotu. Na drugiej płycie Amerykanie rozwinęli swój patent na takie granie, odrobinę go unowocześnili i podali w nieco odmienionej oprawie brzmieniowej. Fekalna poetyka tekstów nie została w żaden sposób naruszona.

Do tego, co już znamy z wcześniejszych wydawnictw, zespół dorzucił trochę więcej wpływów Cannibal Corpse z połowy lat 90. (te wibrujące riffy!), późnego Suffocation, Necrophagist (!) oraz przede wszystkim Dying Fetus, co z grubsza oznacza tyle, że Masticate To Dominat jest materiałem bardzo szybkim, bardzo dynamicznym, bardzo intensywnym i ponadprzeciętnie technicznym. Zamiłowanie Gorgasm do zakręconej jazdy najlepiej słychać w kawałku tytułowym (ten bym uznał jako najlepszy na płycie), „Anal Skewer” i „Deadfuck”. Pozostałe utwory konstrukcją i stylem nie odbiegają w zasadzie od tych z „Bleeding Profusely”, z jednym zastrzeżeniem – bas nie pełni w nich już tak istotnej roli, jest schowany daleko za gitarami.

Mocną stroną Masticate To Dominat są wyraziste riffy – z jednej strony niezaprzeczalnie brutalne, a z drugiej doprawione fajnymi melodiami, dzięki czemu nawet przy gęstym blastowaniu można je bez trudu od siebie odróżnić. Takie podejście do brutalnego death metalu sprawia, że muzyka Gorgasm wchodzi z dużą łatwością i nie nudzi nawet przy n-tym podejściu, tym bardziej, że zespół unika wyświechtanych schematów i zamulania na dwóch dźwiękach. Oczywiście duża w tym zasługa Terrence’a Manauisa, który naprawdę wzorowo napieprza w swój zestaw – gęsto, pomysłowo i z dużą werwą. Jedynym jego grzechem jest to, że nie nazywa się Dave Curloss…

Jeśli chodzi o brzmienie i produkcję, zespół odszedł od klasycznych wzorców (Suffocation z „Despise The Sun”, Malevolent Creation z „The Fine Art Of Murder”) i zbliżył się do Fleshgrind, Deeds Of Flesh czy wspomnianego Dying Fetus, ale zdołał zachować wcześniejszy balans pomiędzy brutalnością a czytelnością. Najważniejsze, że dźwięk na Masticate To Dominat jest dobrze dopasowany do muzyki, a przy tym ostry jak żyleta i nie zalatuje plastikiem.

Drugi pełny materiał Gorgasm jest świetny w swojej klasie, pewnie nawet dorównuje debiutowi, lecz koniec końców oceniam go odrobinę niżej. Może to kwestia sentymentu do „Bleeding Profusely”, może zwykłej przekory – nie wiem. Wiem natomiast, że Masticate To Dominat można się czepiać tylko na siłę.


ocena: 8,5/10
demo
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/AnalSkewer

inne płyty tego wykonawcy:

Udostępnij:

9 komentarzy:

  1. Ta płyta bardzo mi się w tamtym czasie podobała muzycznie. Natomiast okładka i teksty to debilizm w czystej postaci! Dlatego nie słucham. Podobnie rzecz się ma ze znacznie lepszym niż Gorgasm Guttural Secrete - dobra muzyka, a cała reszta żenująca. To nawet znacznie bardziej głupia tematyka niż dziecinne teksty o tym, ze chrześcijaństwo jest takie zamordystyczne i gdzie co chwilę padają słowa jezus, cross, christ, god itp.

    Słowo nt. Necrophagist. Trzeba pamiętać, że to brutal death od początku (demo 1992 r. wprawdzie ma słabe brzmienie, ale na demo z 1995 r. czy debiucie słychać wszystko jak należy). Epitaph 2004 r. też ma podstawę BDM.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o ten sam Guttural Secrete, który mam na półce to nieee, absolutnie nieeeee. Raz że to inny styl, a dwa że pod względem techniki, wyrazistości czy chwytliwości Gorgasm z nimi wygrywa. Wszystkim z nimi wygrywa.

      Usuń
    2. Widzę to tak:
      Guttural Secrete - pomijając demo i EP, pod względem techniki popytaj ludzi, którzy grają. Styl? Aż tak bym się nie rozdrabniał. Wyrazistość? Debiut ma swoją dramaturgię, czuć napięcie (nawet intra przed utworami na plus), a to, że czasem podejdzie to niestety pod slam to nic nie znaczy. Albo kończący, póki co, życie zespołu utwór Stains of Debridement 2019.
      Gorgasm natomiast to prawie radosne, melodyjniejsze granie i tutaj Gorgasm wygrywa w kategorii chwytliwość.

      Usuń
    3. Ja bym ich do jednego wora na pewno nie wrzucał, nawet ze względu na gównianą tematykę. U Guttural Secrete spokojnie dają radę, ale nie słyszę niczego wybijającego się ponad disgorge'owski kanon (nie liczę tego, że na dwójce za często bierze ich na slamy), Gorgasm natomiast bliżej do starej szkoły. Kiedyś i GS się opisze, choć zainteresowanie nimi pewnie będzie bliskie zera...

      Usuń
    4. patrząc na niektóre komentarze, to już chyba lepszy jest brak zainteresowania, niż taka publika...

      mutant

      Usuń
  2. Bo to jest robione dla zwyroli, jaka tematyka tacy ludzie jej słuchający

    OdpowiedzUsuń
  3. A komu mam strzelić z gumy?

    OdpowiedzUsuń
  4. Opisujący płyty zapomina dodawać, że to jest muzyka rakotwórcza.

    OdpowiedzUsuń
  5. ciekawostka - szefu Gorgasm, Damian Leski jest Polakiem i urodził się w Kraku. Gorgasm założył jak się przeniósł do stanów (of course). Jeśli chodzi o teksty, oprawę graficzną, nie da się ukryć że "Tomb of the mutilated" od CC (który za czasów Barnes'a był oskarżany o mizoginię) miał chyba największy wpływ na teksty/grafikę brutalnego DM, to i jak się łatwo domyśleć, następne pokolenia grajace ten styl starały się przebić poczciwych Kanibali. Ja sam niektóre lubię, niektóre nie. Gorgasm u mnie na propsie bo dobrze hałasują, choć początkowo podchodziłem do nich sceptycznie.

    mutant

    OdpowiedzUsuń