20 lutego 2011

Christ Agony – Unholyunion [1993]

Christ Agony - Unholyunion recenzja okładka review coverZnam wielu, którzy nie potrafią przebrnąć nawet przez jeden numer z tej płyty, o całości nie wspominając. No cóż, Unholyunion to 52 minuty rozłożone na cztery mocno rozbudowane utwory – to może robić wrażenie, a już na pewno stanowi duże wyzwanie dla ludzi oczekujących od muzyki łatwo dostępnych i szybkich doznań. Tak duża dawka black metalu o jednoznacznie przegniłej atmosferze, a jednocześnie trudniejszego w odbiorze niż to wynika z samych nutek, zdecydowanie nie jest dla każdego; darować ją sobie mogą zarówno miłośnicy klepania jednym palcem w plastikowe casio w imię klimatu, jak i zmanierowane mizantropijne siury, zgłębiające swoją wyszukaną duchowość i religijność przy bzyczeniu i mamrotaniu. Klimat wytwarzany przez Christ Agony opiera się wyłącznie na tradycyjnych w metalu instrumentach (plus wykorzystane w niewielkim stopniu akustyki), zabrudzonych i jeszcze nie do końca wyrobionych wokalach Cezara (które nie mają wiele wspólnego z typową norweszczyzną) i dalekim od ideału (czytać: „Daemoonseth Act II”), surowym, czy może z lekka topornym, brzmieniu. Żadnych tanich sztuczek i cudownych wspomagaczy! Struktury utworów nie mają wprawdzie tej płynności i stopnia przyswajalności, co przeboje z późniejszych płyt, ale i tak niemal na każdym kroku słychać, że zostały gruntownie przemyślane, choć niekiedy może zabrakło trochę umiejętności czysto technicznych, żeby wszystkie pomysły podać w ostatecznie wymuskanych formach. Tak czy inaczej, Unholyunion to kompozycyjny sukces – wszak nie lada to wyczyn, kiedy wzbudza się w słuchaczu ciśnienie do wgłębiania się w materiał i ponownego odpalenia zestawu ponaddziesięciominutowych kawałków. Warto zwrócić uwagę na teksty, bowiem — jak na stosunkowo młodą kapelę — prezentują wysoki poziom i nie zalatują infantylnym banałem, o co przy takiej tematyce nie trudno. Brakuje tylko tego, żeby zostały wyraźniej odśpiewane, bo czasami coś umyka i trzeba posiłkować się książeczką. Na Unholyunion Cezar wraz z kompaniją udowodnił, że nawet w Polsce można zrobić coś oryginalnego w przeżartym modą gatunku. A to był dopiero początek!


ocena: 8/10
demo
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/ChristAgony

inne płyty tego wykonawcy:

Udostępnij:

2 komentarze:

  1. przecież cezar na tej płycie prawie nie śpiewał znaffco

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie zajebisty album utrzymany w stałym klimacie riffy potężne i brzmienie. Wiadomo daemonseth i moonlight są lepsze ale debiut zacny zacny lubię do niego wracać.

    OdpowiedzUsuń