14 lipca 2010

Christ Agony – Daemoonseth Act II [1994]

Christ Agony - Daemoonseth Act II recenzja okładka review coverPierwsze skojarzenie po hasłach „metal” i „lata 80-te”? Kat! Pierwsze skojarzenie po hasłach „metal” i „lata 90-te”? Kat! Ale zaraz potem: Christ Agony – czyli zespół, który w swych początkach osiągnął na światowej scenie więcej niż wielu naszych obecnych (głównie samozwańczych) gwiazdorów. Zespół — podobnie jak Kat — wyjątkowy, niepodrabialny, kroczący własną ścieżką, dumnie wyrastający ponad innymi polskimi tworami. Solidną porcję niezaprzeczalnego geniuszu Cezara & C.O. znajdziecie na Daemoonseth Act II – najlepszym, a przynajmniej najbardziej przeze mnie uwielbianym krążku olsztyńskiej formacji. Płyta powiela wszystkie zalety debiutu — przy czym każdy jej element jest jeszcze lepiej dopracowany, dopieszczony do granic możliwości — i poszerza je o zdecydowanie bardziej profesjonalną realizację studyjną (co pociągnęło za sobą nawet głosy o komercjalizacji!) oraz wprost przeogromną dawkę chwytliwości. Black metal w wydaniu Christ Agony nie poraża dążeniem do totalnej ekstremy, bo jest w nim dużo przestrzeni, a dominującymi tempami są te średnie i wolne (naturalnie przyspieszenia też się trafiają); wymiata natomiast doskonałym klimatem (niewielki w tym udział klawiszy), wżynającymi się w czachę riffami, prostą acz tworzącą mocny szkielet perkusją (obudzony o 3 w nocy mogę wyrecytować z pamięci każde uderzenie), wyraźnie wspomagającym ją basem (najlepiej wypada w „Sacronocturn”) i zróżnicowanymi, super charakterystycznymi wokalami – czyli najzwyczajniej w świecie, kurwa!, wszystkim. Na Daemoonseth Act II sporym atutem jest nawet… monotonia muzyki, którą uświadomiłem sobie dopiero po kilku latach słuchania. Niemal każdy motyw został porządnie przewałkowany, powtarza się raz po raz, niemal do wyrzygania – ale nic takiego nie następuje i zawartość żołądka pozostaje na miejscu. Także na znudzenie się materiałem nie ma co liczyć, a to przede wszystkim zasługa fenomenalnie przemyślanych, bardzo płynnych aranżacji – utwory są tak skonstruowane, że tworzą monolit, do którego nie można już nic dołożyć (przynajmniej ja nie wyobrażam sobie, jak można by je uczynić jeszcze lepszymi). Z drugiej strony, wyciągniecie choćby jednego dźwięku z prawie trzynastominutowego „Urtica Diaoica Cultha” najpewniej pozbawiłoby go połowy mocy i zajebistości. Chylę czoła przed Cezarem, bo do takiego łączenia sprzeczności, by dłużyzny ekscytowały, a smęcenie było dynamiczne, potrzebny jest diabelski talent. Dzięki niemu na płycie naturalnie wypada zarówno nastrojowe intro, melodyjny „Diaboli Necronasti”, jak i brutalny „Avasatha Pagan (Prophetical Part 3)”, a spójność ani przez chwilę nie zostaje zachwiana. Kolejnym elementem wpływającym na siłę oddziaływania albumu są niegłupie i dobrze napisane (zarówno jeśli chodzi o styl, jak i angielski) teksty – zawierają dużo wpadających w ucho fraz, więc przyswaja się je już po kilku przesłuchaniach, a zostają w głowie na długo, bardzo długo. Jak dla mnie Daemoonseth Act II to jedna z najlepszych płyt zrodzonych na polskiej ziemi, a już na pewno absolut jeśli chodzi o black metal. Materiału tak mocno oddziałującego na zmysły po prostu nie można zignorować!


ocena: 10/10
demo
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/ChristAgony

inne płyty tego wykonawcy:

podobne płyty:

Udostępnij:

2 komentarze:

  1. Ja mam pytanie do Cezara Czy to jakiś kult ta okładka pokasetowa plyty Z kim on współpracował matko boska i co on ma pod kopułą chyba nie milczeć Amrtanem

    OdpowiedzUsuń
  2. I jeszcze jedno Czemu na ksiazeczkach w digi paczkach za które dziękujemy nie ma logo i tytułu płyty tylko obraz I czemu na mleko matki nie stosujecie wysokiej rozdzielczości i wybaczcie HDR Na okładkach waszych nie tylko Christ Agony kroloje ciemność Ja bym się wstrzymał przed gloria Pa

    OdpowiedzUsuń