8 lutego 2012

Deicide – Once Upon The Cross [1995]

Deicide - Once Upon The Cross recenzja okładka review coverTrzeci, trwający zaledwie 28 minut „longplay” Deicide — wbrew temu, co się może niektórym, zwłaszcza oponentom, wydawać — nie jest przesadnie podobny do „Legion” czy „Deicide”, a jedyne większe cechy, które je łączą to pełne nienawiści diabelskie przesłanie (tym razem doprowadzone do maksimum – wystarczy rzut oka do wkładki) oraz brutalność zawarta w dźwiękach. Once Upon The Cross jest na pewno dużo — a przynajmniej odczuwalnie — wolniejszy niż poprzednie albumy i to chyba największa zmiana. Blastów oczywiście nie porzucono, ale nie występują już w takim zagęszczeniu jak na drugiej płycie. Dużo więcej jest za to partii zagranych w średnich tempach, czy nawet dość wolno jak na Deicide. A skoro już panowie przyhamowali, to musiało pójść w ciężar. Sound jest mocny, tłusty, dość masywny ale i wyraźniejszy niż poprzednio, co tyczy się szczególnie gitar. Łatwiej można wyodrębnić poszczególne riffy, lepiej wybijają się też nieliczne (buuu!) solówki. Co ciekawe, nawet obecność basu jest odczuwalna przez cały czas. Trochę słabiej niż zwykle wypadają za to wokale Bentona, które — jak na mój gust — są zbyt niewyraźne, przytłumione i nie aż tak szalone, jak na wcześniejszych produkcjach. Podobnie jak na innych albumach Bogobójstwa, tak i tutaj mamy solidny zestaw koncertowych killerów: porywający numer tytułowy, miażdżący motorycznym napierdolem „Christ Denied”, klasycznie rytmiczny „They Are The Children Of The Underworld”, poniekąd melodyjny „When Satan Rules His World”, czy bezlitośnie wymowny „Kill The Christian”. Jeśli kogoś nie rajcuje bluźniercza oprawa, to i tak powinien się z tą płytą zapoznać, wszak to pierwszoligowy death metal!


ocena: 9/10
demo
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/OfficialDeicide

inne płyty tego wykonawcy:

Udostępnij:

2 komentarze:

  1. Można powiedzieć, że pierwsza płyta Bogojebców na którą NAPRAWDĘ zwróciłem uwagę. Najpierw usłyszałem To Hell With God, ale jak została wydana, to miałem jedynie 7 lat i nie będę owijał w bawełnę, ale nie podjarała mnie. Aż raz postanowiłem obczaić jakiś ich kawałek. Ot tak z nudów. Było to Lunatic z Jedynki i od razu pokochałem utwór. Pewnego dnia, poprosiłem mojego tatę, by ściągnął którąś ich płytę. Zrobił to powiedział nazwę i od razu wziąłem się za nią. Pierwsze wrażenie zazwyczaj jest najlepsze. Potem jest, że albo co raz bardziej ją kochasz, albo co raz bardziej nie lubisz. U mnie w sumie to drugie. Najpierw mnie rozwaliła. Tytułowy, Christ Denied, Trick Or Betrayed, ale w sumie większość są lekko zawodzące. W sumie z pozostałych to najbardziej lubię Kill, Behinf i Confessional Rape, ale i tak wypadają dosyć blado na tle innych. Ale weźmy się za nie:
    Tytułowy - Złowrogie intro z Kuszenia, a potem jazda. Niesamowity utwór, pełen kopa, świetny killer.
    Christ Denied - Mój ulubieniec. Jeszcze bardziej potężny, jednak bardzo chwytliwy, co w przeciwieństwie do większości na płycie jest plusem!
    When Satan Rules His World - Spoko utwór, ale trochę nudny.
    Kill The Christian - Zaskakująco dobry kawałek. Nieźle brutalny, lekko kojarzący się z Legionem, ale żadnemu kawałkowi z poprzedniczki nawet stóp nie sięga. Popierdolony tekst.
    Trick Or Betrayed - Najkrótszy, ale ani trochę nie nudny. Chwytliwość łącząca się z brutalnością.
    Behind Light Thou Shall Rise - Nieźle posrany, ciekawie pokazuje co znajduje się na okładce. Zobaczcie sobie tekst
    Children - Meh
    To Be Dead - spoko, lekko nuda
    Confessional Rape - Ciekawe zakończenie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to piękne jak muzyka potrafi wpływać pozytywnie na relacje ojciec-syn

      Usuń