17 grudnia 2011

Therion – Lemuria [2004]

Therion - Lemuria recenzja reviewChyba nie stwierdzę nic szczególnie odkrywczego konstatacją, że Therion to klasa sama dla siebie, kapela, której styl jest nie tyle niepodrabialny (tu następuje wymowna pauza, w czasie której kieruję wzrok w stronę ChRL), co bezbłędnie rozpoznawalny już od pierwszych dźwięków. Jest to stwierdzenie nieco mgliste i nieprecyzyjne, ale dobrze oddaje wrażenia jakie towarzyszą lekturze Szwedów – bo nie rozpoznać Theriona to jak dać z liścia kobiecie (będąc facetem), jak powiedzieć „gówno” w wytwornym towarzystwie, tudzież zalać frytki majonezem. Po prostu się nie godzi, nie godzi kurwa i basta! Tą kapelę trzeba znać, lubić też – ci, którzy się ze mną nie zgadzają, to wiedzą co im słoń na ucho nadepnął i gdzie im kij w dupę. Oczywiście zastrzec trzeba, że sympatia do kapeli nie jest ślepa i bezwarunkowa, obejmująca swoim zasięgiem wszystkie krążki – Lemuria nie jest jednak ową czarną owcą, choć zaczyna się nijako. Jak na openera „Typhon” zwyczajnie zawodzi – brakuje mu cech porządnego kawałka, a co dopiero pierwszego. Potem jednak jest lepiej i to znacznie lepiej, a co więcej – ten wysoki poziom utrzymuje się do końca, z jednym dosłownie potknięciem. O ile „Sirius B” był przedsięwzięciem bardziej metalowym, co i tak wypada wziąć w cudzysłów, o tyle Lemuria to krążek bardziej symfoniczny i operowy. Ale na tym płyta się nie kończy – można na niej znaleźć stylizacje począwszy od pirackich, poprzez wyjęte żywcem ze Scooby Doo, aż na Rammsteinowych skończywszy. I nawet to nie wyczerpuje listy wszystkich, niekoniecznie metalowych, inspiracji i patentów obecnych na wydawnictwie. Ma to dodatkową zaletę – Lemurię można słuchać w towarzystwie swojej dziewczyny/żony/kochanki, która za ciężką muzyką nie przepada, można ją także zapodać rodzicom (sprawdzałem na swoich – działa), a nawet co bardziej kościółkowi sąsiedzi mogą pomyśleć, że to madrygały elżbietańskie. Tak więc pod okiem i uchem świątojebliwych sąsiadów można uskuteczniać swoje mroczne, szatanistyczne i bluźnierskie praktyki, co w przypadku postępującej głuchoty owych sąsiadów może poskutkować nawet pogłaskaniem po głowie za słuchanie pięknych, kościelnych pieśni. Taktycznie same zalety, jak widzicie. Muzycznie Lemuria nie odstaje od poprzednich wydawnictw, oczywiście wziąwszy pod uwagę to, co już napisałem. Jest więc mnóstwo melodii, niekiedy bardziej, innym razem nieco mniej ambitnych, niezliczone ilości chórków, oraz całe tony, mnóstwo ton, klimatu i nastrojowości. Krążek słucha się sam, szczególnie, kiedy ma się ochotę chwilkę zwolnić i pomyśleć. Ma się wtedy szansę odkryć piękno tego wydawnictwa, docenić wszystkie te operowe partie, które pewnie na co dzień umykają gdzieś bokiem. Tak sobie teraz myślę, że w sumie cała płytka wymiata i to mimo (a może dzięki) owej operowatości. Dwa utwory: tytułowy – „Lemuria” oraz „An Arrow From the Sun” doskonale oddają, o co mi chodzi. Pierwszy ze wspomnianych jest tym wspanialszy, że bardzo przypomina mi — doskonały moim zdaniem — krążek „Theli”. Kolejną wspaniałością krążka są bałałajki, którymi dość bogato album polano. Rządzą na całej linii, nawet jeśli wykorzystano je w kawałku poświęconym Majom – „Quetzalcoatl”, co pasuje jak pięść do nosa. Skłonnym jednak nie czepiać się tego, bo brzmią bajecznie. Pewnie zdążyliście się zorientować, że krążek do najbardziej monotonnych nie należy, jest jak społeczeństwo USA – różnorodny, barwny i ogólnoświatowy. Zanim skończę te ochy i achy, zwrócę jeszcze waszą uwagę na gitary – przykuwają mimo ogólnej zajebistości krążka. I na tym poprzestanę, najwyżej dopiszę coś w późniejszym czasie. Tymczasem Gurdżijew daje 9, więc i ja takoż czynię.


ocena: 9/10
deaf
oficjalna strona: www.therion.se

inne płyty tego wykonawcy:

Udostępnij:

1 komentarz:

  1. ja to bym się lekko wstrzymał z tymi pochwałami dla theriona. kapela niby zasłużona, utwory też niczego sobie, ale zawsze coś mi śmierdziało w therionie. brakuje mi tego czegoś co pozwoliłoby na nazwanie tej grupy mianem "kultowej". może i jestem prostakiem, ale jak dla mnie to therion wyżej sra niż dupę ma.

    OdpowiedzUsuń