5 maja 2013

Forbidden – Omega Wave [2010]

Forbidden - Omega Wave recenzja reviewAnalizując powierzchownie krótkotrwały powrót Forbidden do grania i jego konsekwencję w postaci Omega Wave, dochodzę do wniosku, że Amerykanie zebrali się do kupy tylko w jednym celu – żeby pokazać młodszym, kto tu rządzi. A zrobili to tak dosadnie i z takim rozmachem, że i paru podobnym im dziadkom pewnie sztuczne zęby zazgrzytały z zazdrości w szklankach. Klasa tej płyty, jakość muzyki na niej zawartej jest niepodważalna i budzi w pełni zasłużony respekt. Oczywiście od strony technicznej, kompozytorskiej czy brzmieniowej należało się po nich spodziewać wyłącznie znakomitości ocierających się o imponderabilia – z tego wywiązali się z nawiązką, bo materiał urywa dupę w każdym z tych elementów. Jeszcze większe wrażenie robią świeżość, energetyczność i zaangażowanie, jakie biją od tych weteranów. Najwyraźniej czując, że mają dużo do powiedzenia, Amerykanie postarali się aż o godzinę wciągającego thrash metalu obfitującego w powalające pomysły, kapitalne melodie, odważne solówkowe rzeźbienie i należyty wykop. Pomimo wielu lat poza obiegiem (co się naturalnie nie tyczy Steve’a Smyth’a) muzycy Forbidden bez najmniejszego problemu przywrócili na Omega Wave dawny styl zespołu, czyniąc go jedynie bardziej nowoczesnym i intensywnym (choć nie do tego stopnia co Testament). Osobną sprawą są wokale Russa Andersona. Chłop z wiekiem o dziwo nie stracił pazura, za to znacząco poprawił technikę. Dzięki temu całkowicie wyeliminował denerwujące niekiedy piski, a jego wejścia w wyższe rejestry powodują teraz wyłącznie zachwyt. To samo można napisać o kompozycjach, bo od podniosłego intra, przez „Forsaken At The Gates”, „Adapt Or Die” (ten genialny refren!), „Dragging My Casket”, „Behind The Mask” (jego druga połowa kładzie na łopatki), po wieńczący płytę utwór tytułowy obcujemy z naprawdę doskonałą interpretacją gatunku. Jedynie przerywnikowy „Chatter” mi tu nie pasuje, bo ani on ciekawy, ani nie robi klimatu. Wciśnięto go chyba tylko dla przypomnienia, że muzycy Forbidden to też ludzie i błędy czasem im się przytrafiają. Ale czymże jest ta pierdółka wobec majestatu Omega Wave?


ocena: 9/10
demo
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/forbiddenofficial
Udostępnij:

1 komentarz:

  1. Wreszcie uczciwa i sprawiedliwa recenzja tej płyt. Reszta internetu może się

    OdpowiedzUsuń