30 kwietnia 2010

Neverending War – Muted [2009]

Neverending War - Muted recenzja reviewGrający na poziomie zespół z Rosji to już dzisiaj prawie nic zaskakującego, więc bez zdziwienia przyjąłem do wiadomości fakt, że Neverending War są nieźli. Pozytywne wrażenie pogłębia się, jeśli dokładniej przyjrzymy się temu, co i jak chłopaki grają. Na Muted mamy do czynienia z mixem nowoczesnego technicznego death metalu (powiedzmy w typie Beneath The Massacre) z czymś na kształt pozbawionego cioterskiej strony metalcore’a, a więc muzyką, która normalnego fana death metalu zanudzi i wkurwi w dwie minuty. No i pierwszy numer jest właśnie takim typowym połączeniem stężonego napieprzania ze świdrującymi gitarami. Nie pojmuję, czemu tak wtórny kawałek zapodali na początek, bo coś takiego skutecznie odstrasza, ale jeśli już zaciśniemy zęby i mężnie przetrwamy te dwie i pół minuty, to otworzy się przed nami całkiem niegłupia płytka. Neverending War technicznie zapewne nie dorastają swoim idolom do pięt, ale oleju w głowach mają jakby więcej. Rosjanie postarali się o kilka niewymagających burzy mózgów elementów, które w banalnie prosty sposób czynią ich zespół bardziej wyrazistym i ciekawszym niż pół miliona podobnych. Wśród tych dodatkowych składników wskazać można na obecność solówek (mało ich, ale to zawsze coś – słychać, że kolesie lubią Necrophagist), rozsądne ograniczenie totalnego napierdolu (stać ich nawet na numery pozbawione blastów!) i dość dużą jak na tę niszę melodyjność materiału. Jak widać – brak w tym głębszej filozofii, jednak wszystko to sprawia, że poszczególne kawałki nie zlewają się po chamsku ze sobą i słucha się ich lepiej. No i spójności tu więcej niż np. u takiego The Faceless. Neverending War to debiutanci i momentami za dużo jeszcze u nich oklepanych patentów, ale jeśli tylko konsekwentnie pójdą tą drogą, poprawią co trzeba, to jest szansa, że się kiedyś ładnie wyrobią. Na pewno opłaci się popracować nad mocniejszymi wokalizami, bo na razie broni się jedynie growl, a wrzaski i jakieś core’owe okrzyki mogą nieco irytować. Nie zaszkodzi też lepsze brzmienie. Podobnie jak twórczość innych przedstawicieli tego nurtu, Muted nie nadaje się do słuchania na okrągło, ale warto od czasu do czasu do tego albumu wrócić, a to już powód, żeby spojrzeć na Neverending War przychylniejszym okiem.


ocena: 7/10
demo

podobne płyty:

Udostępnij:

0 comments:

Prześlij komentarz