![Molested Divinity – The Primordial [2023] Molested Divinity - The Primordial recenzja review](http://img.considered-dead.pl/covers/2025/molested-divinity-the-primordial.jpg) Molested Divinity nie przestają mnie zaskakiwać. Najpierw faktem, że w ogóle chciało im się nagrać drugi album, a potem, gdy zdecydowali się kontynuować działalność bez swojego najbardziej rozpoznawalnego tego… no… członka. Trzecie zaskoczenie jest takie, że bez Batu Çetina wbrew pozorom zespół wcale nie stracił na jakości – Erkin Öztürk godnie zastąpił poprzednika, zaś nagrany z nim album okazał się najlepszym w dorobku Turków. W tym miejscu mógłbym zakończyć reckę, bo w zasadzie napisałem już wszystko, co chciałem, ale jestem świadomy, że niektórzy potrzebują trochę więcej słów zachęty.
Molested Divinity nie przestają mnie zaskakiwać. Najpierw faktem, że w ogóle chciało im się nagrać drugi album, a potem, gdy zdecydowali się kontynuować działalność bez swojego najbardziej rozpoznawalnego tego… no… członka. Trzecie zaskoczenie jest takie, że bez Batu Çetina wbrew pozorom zespół wcale nie stracił na jakości – Erkin Öztürk godnie zastąpił poprzednika, zaś nagrany z nim album okazał się najlepszym w dorobku Turków. W tym miejscu mógłbym zakończyć reckę, bo w zasadzie napisałem już wszystko, co chciałem, ale jestem świadomy, że niektórzy potrzebują trochę więcej słów zachęty.
Jeśli w muzyce Molested Divinity cokolwiek zmieniło się od wydania „Unearthing The Void”, to naprawdę niewiele, dosłownie detale, ale właśnie to te detale — w połączeniu z porządnie nasyconą, acz selektywną produkcją — stanowią o tym, że The Primordial jest krążkiem całościowo ciekawszym i mocniej angażującym, w swojej stylistyce wręcz kompletnym. Jest tu dosłownie wszystko, czego oczekuję od takiego grania (w dodatku w rozsądnych ilościach) i bodaj ani jednego elementu, którego byłbym skłonny się pozbyć. Nie bez znaczenia jest także to, że przy tak bardzo wyśrubowanym poziomie brutalności trzeci album Turków szybko wpada w ucho i można się nim zwyczajnie cieszyć.
Nie mam zamiaru wmawiać komukolwiek, że Molested Divinity stworzyli tu coś unikatowego, czego nikt przed nimi nie zrobił, jednak bez wątpienia za sprawą The Primordial awansowali w hierarchii brutal death. Obecne już wcześniej podobieństwa do Defeated Sanity, Cenotaph czy Inherit Disease nadal występują w muzyce Turków (choć w różnym natężeniu), ale nie rozpatrywałbym ich w kategorii zrzynki, co raczej jako wskaźnik poziomu, na jaki się wspięli wraz z tym albumem. Warto przy okazji zaznaczyć, że po względem technicznym kawałki Molested Divinity wydają się trochę prostsze i bardziej przystępne od utworów wspomnianej trójki – zespół napiera bez litości, gęsto i intensywnie, ale ani przez chwilę nie przegina z kombinacjami, a od jazzu trzyma się z daleka.
Jako że nawet na siłę nie potrafię się na The Primordial do czegokolwiek przyczepić, to skorzystam z okazji i po raz kolejny podważę sens utrzymywania przy życiu Decimation, skoro wielkich perspektyw przed tym zespołem raczej nie ma. Emre Üren powinien olać sentymenty, podjąć męską decyzję i skupić się wyłącznie na tym, co naprawdę dobrze mu wychodzi – na Molested Divinity, który ma znacznie większy potencjał i daje szersze możliwości do rozwoju/popisu.
Podsumowanie było już we wstępie, ale dla pewności się powtórzę: to najlepszy (i najdłuższy, hehe…) materiał w dorobku Molested Divinity, z którym bez kompleksów mogą pchać się do czołówki takiego grania.
ocena: 8/10
demo
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/molesteddivinity/
inne płyty tego wykonawcy:
podobne płyty:
- PUTRIDITY – Morbid Ataraxia
 
![Exhumed – Gore Metal [1998] Exhumed - Gore Metal recenzja review](http://img.considered-dead.pl/covers/2025/exhumed-gore-metal.jpg) W ciągu paru lat tułaczki w podziemiu Exhumed zaliczyli dwa istotne przełomy, jeśli chodzi o rozpoznawalność. Pierwszym był split „In The Name Of Gore” z Hemdale, który zwrócił na nich oczy fanów ekstremy, a drugim wydany przez Relapse debiut, dzięki któremu udało im się zaistnieć w świadomości zwykłych słuchaczy oraz — już zdecydowanie na wyrost — trafić do czołówki krwistego metalu. W parze z rosnącą popularnością zespołu szedł rozwój stricte muzyczny, choć akurat w tym przypadku o znaczących przełomach nie może być mowy, co najwyżej o naturalnej ewolucji.
W ciągu paru lat tułaczki w podziemiu Exhumed zaliczyli dwa istotne przełomy, jeśli chodzi o rozpoznawalność. Pierwszym był split „In The Name Of Gore” z Hemdale, który zwrócił na nich oczy fanów ekstremy, a drugim wydany przez Relapse debiut, dzięki któremu udało im się zaistnieć w świadomości zwykłych słuchaczy oraz — już zdecydowanie na wyrost — trafić do czołówki krwistego metalu. W parze z rosnącą popularnością zespołu szedł rozwój stricte muzyczny, choć akurat w tym przypadku o znaczących przełomach nie może być mowy, co najwyżej o naturalnej ewolucji.![Gorguts – Live In Rotterdam [2006] Gorguts - Live In Rotterdam recenzja review](http://img.considered-dead.pl/covers/2025/gorguts-live-in-rotterdam.jpg) W 2006 roku po Gorguts nie było już śladu, ale wciąż nie brakowało chętnych-przedsiębiorczych, którzy przy minimalnym wkładzie własnym byli skłonni przyciąć kilka dolców na tlącym się w fanach sentymencie do nazwy. Wystarczyło zagadać do Lemay’a, ten dał błogosławieństwo i włala – Kanadyjczycy dorobili się oficjalnej koncertówki. Koncertówki, która jest niczym innym, jak delikatnie przypudrowanym bootlegiem sprzedawanym w cenie regularnej płyty – pierwszy duży minus.
W 2006 roku po Gorguts nie było już śladu, ale wciąż nie brakowało chętnych-przedsiębiorczych, którzy przy minimalnym wkładzie własnym byli skłonni przyciąć kilka dolców na tlącym się w fanach sentymencie do nazwy. Wystarczyło zagadać do Lemay’a, ten dał błogosławieństwo i włala – Kanadyjczycy dorobili się oficjalnej koncertówki. Koncertówki, która jest niczym innym, jak delikatnie przypudrowanym bootlegiem sprzedawanym w cenie regularnej płyty – pierwszy duży minus.![Trauma – Comedy Is Over [1996] Trauma - Comedy Is Over recenzja review](http://img.considered-dead.pl/covers/2025/trauma-comedy-is-over.jpg) Niewiele jest w polskim (death) metalu kapel równie zasłużonych, co Trauma, a jednocześnie tak bardzo niedocenianych. Ekipa Mistera niby zawsze cieszyła się jakimś tam szacunkiem, ale zupełnie nie przekładało się to na popularność wśród odbiorców, zainteresowanie wydawców czy promotorów. Sam zespół też nie robił zbyt wiele, żeby poszerzyć grupę potencjalnych słuchaczy: ani nie gonił za aktualną modą, ani nie robił wokół siebie zamieszania, ani też nie wymyślił sobie fikuśnego image’u i pokręconej ideologii – marketingowe samobójstwo. Chłopakom naiwnie wydawało się, że do sukcesu wystarczy sama muzyka…
Niewiele jest w polskim (death) metalu kapel równie zasłużonych, co Trauma, a jednocześnie tak bardzo niedocenianych. Ekipa Mistera niby zawsze cieszyła się jakimś tam szacunkiem, ale zupełnie nie przekładało się to na popularność wśród odbiorców, zainteresowanie wydawców czy promotorów. Sam zespół też nie robił zbyt wiele, żeby poszerzyć grupę potencjalnych słuchaczy: ani nie gonił za aktualną modą, ani nie robił wokół siebie zamieszania, ani też nie wymyślił sobie fikuśnego image’u i pokręconej ideologii – marketingowe samobójstwo. Chłopakom naiwnie wydawało się, że do sukcesu wystarczy sama muzyka…![Mgła – Exercises In Futility [2015] Mgła - Exercises In Futility recenzja review](http://img.considered-dead.pl/covers/2025/mgla-exercises-in-futility.jpg) Mgła to fenomen. Skromny jednoosobowy projekt, działający w głębokim cieniu Kriegsmaschine, który w niewiele ponad dekadę wyrósł na jedną z bardziej hajpowanych blackowych kapel na świecie. Taaak, to się, kurwa, nazywa sukces. Jeeednak pomimo napływających z każdej strony ochów i achów, do mnie muzyka Mgły nie trafiła ani za pierwszym, ani za drugim razem. Dopiero Exercises In Futility — jako materiał przełomowy i w każdym aspekcie dystansujący wszystkie poprzednie wydawnictwa razem wzięte — trwale zmienił moje podejście do zespołu. Właśnie takiej jakości oczekuję od grup wynoszonych na piedestał!
Mgła to fenomen. Skromny jednoosobowy projekt, działający w głębokim cieniu Kriegsmaschine, który w niewiele ponad dekadę wyrósł na jedną z bardziej hajpowanych blackowych kapel na świecie. Taaak, to się, kurwa, nazywa sukces. Jeeednak pomimo napływających z każdej strony ochów i achów, do mnie muzyka Mgły nie trafiła ani za pierwszym, ani za drugim razem. Dopiero Exercises In Futility — jako materiał przełomowy i w każdym aspekcie dystansujący wszystkie poprzednie wydawnictwa razem wzięte — trwale zmienił moje podejście do zespołu. Właśnie takiej jakości oczekuję od grup wynoszonych na piedestał!![Rotting Christ – 35 Years Of Evil Existence – Live In Lycabettus [2025] Rotting Christ - 35 Years Of Evil Existence - Live In Lycabettus recenzja review](http://img.considered-dead.pl/covers/2025/rotting-christ-35-years-of-evil-existence-live-in-lycabettus.jpg) Rotting Christ po wieeelu wizytach nad Wisłą wchłonął cuś niecuś z polskiej kultury i wcale nie chodzi mi tutaj o wódkę i pierogi, a o zamiłowanie do wszelkiego rodzaju rocznic, jubileuszy i akademii ku czci… które swoją drogą również można powiązać z wódką i pierogami. W rezultacie ostatnio dostaliśmy już drugi w ciągu dekady podwójny album koncertowy, którym Grecy świętują 35 rocznicę przejścia z prymitywnego grindu na bezbożny black metal. Pod względem wytrwałości mało kto może się równać z braćmi Tolis, natomiast bardziej konsekwentnych (stylistycznie) paru już by się znalazło – stąd też obie płyty wypełniają bardzo różne, niekiedy skrajnie, dźwięki.
Rotting Christ po wieeelu wizytach nad Wisłą wchłonął cuś niecuś z polskiej kultury i wcale nie chodzi mi tutaj o wódkę i pierogi, a o zamiłowanie do wszelkiego rodzaju rocznic, jubileuszy i akademii ku czci… które swoją drogą również można powiązać z wódką i pierogami. W rezultacie ostatnio dostaliśmy już drugi w ciągu dekady podwójny album koncertowy, którym Grecy świętują 35 rocznicę przejścia z prymitywnego grindu na bezbożny black metal. Pod względem wytrwałości mało kto może się równać z braćmi Tolis, natomiast bardziej konsekwentnych (stylistycznie) paru już by się znalazło – stąd też obie płyty wypełniają bardzo różne, niekiedy skrajnie, dźwięki.![Yattering – Human’s Pain [1998] Yattering - Human’s Pain recenzja review](http://img.considered-dead.pl/covers/2025/yattering-humans-pain.jpg) Zanim Yattering stworzył przełomowy
Zanim Yattering stworzył przełomowy 


